piątek, 30 stycznia 2009

Trafność wypowiedzi

Ktoś, kiedyś powiedział: Magda, Ty się w czepku urodziłaś!
Nie mogę w tym miejscu wyrazić słowami jakie myśli zaświtały w mojej głowie, kiedy usłyszałam to stwierdzenie! Dlaczego nie mogę? Przyczyna jest prozaiczna, gdyby ktoś kiedyś zechciał to przeczytać, zapewne jego poczucie smaku zostałoby mocno urażone!
A teraz przyszło mi tej osobie przyznać rację. Normalnie urodziłam się w czepku!!!
Moje wczorajsze nostalgiczne zwierzenia przeczytał mój najwierniejszy fan - Michał.
W południe zadzwonił, żeby powiedzieć, że właśnie zarezerwował hotel. Nie mogłam uwierzyć! Co lepszego mogło mnie w życiu spotkać od męża, który pomaga mi realizować moje marzenia? Który zawsze jest obok i niczego nie zabrania, nie zakazuje... Magda Ty szczęściaro!
Kobiety całego świata - możecie mi zazdrościć!

czwartek, 29 stycznia 2009

Odwołuję zimę!

Wyprawiłam Miska do pracy, spojrzałam za okno i zobaczyłam nieśmiałe słoneczko:-)
Czem prędzej więc wzięłam prysznic, nakarmiłam Filipa i pognałam na solarkę.
Leżąc i grzeją d...., zamknęłam oczy i zaczęłam sobie marzyć...
Znalazłam się w Nicei, na Lazurowym Wybrzeżu... lekki i ciepły wiatr targał moje włosy, a ja wystawiałam do niego pyszczek! Lazurowe morze szumiało, mewy oczywiście darły mordę, to jednak właśnie w tym miejscu zupełnie mi nie przeszkadza.
Do portu zawijał statek, a słońce załamywało się na jego rufie.
W parku obok dojrzewały pomarańcze, a olbrzymie i piękne rajskie kwiaty kwitły przy torach tramwajowych.
W każdym zaułku pachniała mimoza....
Brutalnie skończyło się moje dziesięć minut na solarce. Założyłam zimową kurtkę i wyszłam na brzydką, warszawską ulicę... Dzisiaj jednak nie wydawała się aż tak brzydka, bo pomyślałam: może jeszcze kiedyś...

środa, 28 stycznia 2009

Panowie

Moja druga połówka, ta gorsza oczywiście, po przeczytaniu mojego wczorajszego posta postanowiła zabawić się w domorosłego psychologa:-)
Wygłosił wielce przemyślane słowa, których sens był mniej więcej taki, że żadna kobieta nie ma szans wiedzieć tego, o co ja wczoraj pytałam siebie.
Zaczęłam się zastanawiać, czy przez zwykły przypadek nie powinnam się obrazić?
Może tak należałoby zrobić? Udać obrażoną księżną, a później dać się ewentualnie przeprosić.
Tak jak pisałam wcześniej, myśl nie jest moją najmocniejszą stroną, ale i tym razem opatrzność czuwała nade mną i znowu poczułam nieprzyjemne ukłucie i ból głowy! Jest myśl, co prawda tylko jedna ale zawsze:-)
Nie Magda, jednak nie powinnaś się obrażać. Przecież Twój mąż, jakby nie było jest tylko mężczyzną. Z tych rozważań wysnułam jedynie słuszny wniosek, że przecież i on tak jak każdy facet jest prosty. Dla zobrazowania mych słów podaje przykład: śliwka jest jedynie owocem, nie kolorem!
Właśnie. Skoro ustaliłam ze sobą, że jego prostota nie pozwala na zrozumienie mojej bardzo skomplikowanej kobiecej osobowości, nie mogę się na to na niego gniewać.
Pozostało mi jedynie z politowaniem przyjąć jego uwagę, i współczuć mu jego prostoty:-)

wtorek, 27 stycznia 2009

Powrotów ciąg dalszy

Wczoraj wieczorem moja przyjaciółka zapytała mnie czy dochodzę do siebie.
Oczywiście, zgodnie z prawdą, odpowiedziałam, że tak. Już czuję się dużo lepiej i ogólnie jest dobrze.
Pogadałam z nią kilkanaście minut, obgadałyśmy różne sprawy i cześć.
Ponieważ jak na wstępie wspomniałam był to już wieczór, zaległam na naszym małżeńskim łożu, zamknęłam oczy i postanowiłam robić nic i w przerwach odpoczywać!
I nagle wiecie jak to jest, nieprzyjemne uczucie i zaczyna boleć głowa, znaczy to, że zaświtała w niej jakaś myśl! Nie zdarza się to co prawda często, ale za to zawsze jest mało przyjemnie:-)
Chciałam ją wyrzucić i w ogóle przestać na nią zwracać uwagę. Wymyśliłam, że najlepszym sposobem będzie zajęcie głowy czymś absolutnie odległym, dla tejże właśnie myśli!
Byłam gotowa nawet zainteresować się polityką, byleby ONA sobie poszła. Bez szans. Kiedy przyszła, została i tkwiła, można rzec jak wyrzut sumienia. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że sumienie mam czyste. Nigdy go nie używam.
No tak, a teraz próbuję zagadać tę myśl!!!
Nic z tego. Ona dalej sobie jest. Powiedziałam Ewie, że dochodzę do siebie, a myśl zadała mi pytanie: a Ty Magda wiesz gdzie to jest?

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Powrót

Powroty, podobno, nie są łatwe! Długo mnie nie było, a powody były całkiem prozaiczne! Cala rodzinka spędzała upojne chwile w łóżku! Nie w jednym oczywiście ale w kilku, wszyscy jednak mieli tego samego towarzysza - grypę!
Ja, wszyscy o tym wiedzą, jestem twardą babą i w sobotę podjęłam nieodwołalną decyzję. Odwołuję wszystkie choroby, dosyć, wystarczy i basta!
Niedzielę spędziłam na błogim lenistwie:-) Aż żal, że miała tylko 24 godziny:-)
Dzisiaj zabrałam się do roboty. Matko kochana, to miałam na myśli pisząc, że powroty bywają trudne. Siedzisz człowieku nad jednym zdaniem, piszesz go siedem razy, osiem razy czytasz i nadal nie rozumiesz co napisałaś. Koszmar! W życiu już nie zrobię sobie dwutygodniowej przerwy. Toz to człowiek głupieje!
Kończę na dziś, bo mój Misiek wrócił do domu:-)

czwartek, 8 stycznia 2009

Rewizja pasji

Któregoś dnia napisałam, że gotowanie jest jedną z moich pasji! I tak było, kurcze, prawdę pisałam. Niestety, stan taki utrzymywał się do 20 grudnia 2008 roku. Wtedy to obie z siostrą postanowiłyśmy, że wszystkie wigilijne potrawy przyrządzimy własnoręcznie w mojej kuchni. Matko jedyna, co nas podkusiło?
Trzeba nam zostawić honor, że praktycznie wszystko się udało. Jednak, no właśnie było jakieś jednak lub ale, to już jak kto woli.
Ponieważ jednym z biesiadników była osoba pochodząca z Podkarpacia do pierogów z kapustą i grzybami oraz surówką z kiszonej kapusty dołączyła kapusta z grzybami i zasmażana kapusta! Powiem tak, kiedy we wtorek sałatka jarzynowa zaczęła mi pachnieć kiszoną kapustą, zaczęłam się obawiać o moje zdrowie psychiczne:-)
Sylwester świętowaliśmy w tym samym gronie i uważajcie ograniczyłyśmy się do upichcenia "Ryby po grecku" (która z Grecją oczywiście nie ma nic wspólnego) i białego barszczu z ziemniakami!
Muszę się przyznać, że do dzisiaj nie ugotowałam żadnego porządnego obiadu, a teraz robię wszystko aby nie pójść do kuchni. Obiecałam mężowi i siostrze dobry obiad! Zazwyczaj dotrzymuję słowa! No nie wiem, zastanowię się nad tym jeszcze!
Mam nadzieję, że ten gotowstręt przejdzie! Ja też mam ochotę na zjedzenie gorącego posiłku:-)

poniedziałek, 5 stycznia 2009

Nowy rok

Nadszedł 2009 rok. Dokoła słyszę, że to przemijanie jest tak bardzo nieodwoływalne, że znowu jesteśmy o rok starsi, itd... itp...
Czy tylko takie myśli i narzekania powinny towarzyszyć nam w nowym roku? Przecież dni mamy coraz dłuższe, teraz jest mróz, ale zawsze po zimie przychodzi najpiękniejsza pora roku. Czy to nie jest powód do jakiejś maleńkiej radości?
Poza tym dlaczego nie potraktować tego czasu jako początek czegoś nowego. Wielu z nas uskutecznia folklor, pod tytułem postanowienia noworoczne! Często kończą się one przed świętem Trzech Króli:-) Bez postanowień więc poczekajmy co przyniesie ten nowy 2009 rok. Oczywiście nie ma co czekać z założonymi rękoma. Samo nic się nie zrobi.
Wychodząc z takiego założenia, pierwszy raz w życiu to ja postawiłam sobie noworoczne wyzwania. Nie postanowienia właśnie, a wyzwania. Ponieważ bardzo dobrze znam siebie, nie będę dzisiaj zdradzać jakiego są one rodzaju. Dlaczego? Z prostej przyczyny, nie mogę przewidzieć na jak długo starczy mi ochoty się z nimi zmagać.
Żywię oczywiście jak zwykle nadzieję, że sprostam tym wyzwaniom i wtedy poinformuję o tym tak zwaną szerszą publiczność :-)