W żadnym razie jednak to nie znaczy, że nie gotuję :) Ostatnio jednak, przez nasz dom przewija się taka ilość ludzików, że znajduję jedynie czas na pracę, gotowanie i spanie!!!
Wczoraj udało mi się przyrządzić cóś pysznego, więc należy to tutaj uwiecznić:)
Zakupiłam 70 dkg wołowinki pieczeniowej, pokroiłam ją w plastry i lekko rozbiłam tłuczkiem. Posypałam solą, pieprzem i zmieloną, słodką, czerwoną papryką i w rondlu do "rumianiości" obsmażyłam na masełku.
Następnie, pod przykrywką, pozwoliłam się mięsku dusić przez ponad godzinkę.
W tak zwanym międzyczasie pokroiłam w plasterki dwie olbrzymie czerwone papryki, dwie duże cebule w kostkę, pięć ząbków czosnku, znowu w plasterki i posiekałam natkę pietruszki.
Kiedy wołowina była lekko miękka wrzuciłam do niej paprykę i cebulę i znowu pozwoliłam wszystkiemu temu dusić się około 40 minut.
Na koniec wzięłam dwie łyżki przecieru pomidorowego, dwie łyżki śmietany, oczywiście 36%, i rozmieszałam to z odrobiną wody, i zapodałam do mięska i warzyw. Wieńcząc dzieło wrzuciłam czosnek i natkę pietruszki i dusiłam nie dłużej jak pięć minut:)
Całość została wszamana z kopytkami i sałatką działkowicza:)
Porobiło się, że no!
6 lat temu
17 komentarzy:
Obiecana "podrzutka" dla M.Wątróbka ze śliwką
Zamiast ryzykować anemię warto od czasu do czasu np na obiad zaserwować sobie wątróbkę. Ja przyrządzam ją na kilka sposobów. Tym razem pieczoną ze śliwką. Jak zwykle upiekłam jej więcej niż trzeba i dzięki temu nadmiar mogłam zamrozić na inną „okazję”, jak to robiłam już nie raz.
Na blaszkę wchodzi mi trzydzieści tytułowych wątróbek, więc kupiłam:
• 30 plastrów wędzonego (może być pieczony) boczku o długości około 20 cm i łącznej wadze 800 g,
• 15 wątróbek kurczęcych (też 800 g, taki zbieg okoliczności) więc miałam 30 płatków wątróbkowych,
• 30 śliwek kalifornijskich, które ważyły 130 g.
Do każdego płatka wątróbki dołożyłam jedną śliwkę i zawinęłam ją w plasterek boczku. Na blaszce do pieczenia ułożyłam je jedną obok drugiej w 4 rzędach. Nie spinałam ich wykałaczkami, bo ułożyłam je tak ciasno jak się dało. I upiekłam: 180′C, 30 minut.
Podawałam z duszoną na smalcu kapustą kwaszoną z przecierem pomidorowym. Moim gościom smakowały i mnie też.
Witam. Mam nadzieję, że Magda wypróbuje ten przepis Anonimowej. Będę może miał instruktora, bo wątróbkę, lubię w każdej postaci. Pozdrawiam (może nieładnie - oblizując się hi hi) :-)*
Wiedziałem,czułem nosem z daleka,ze tu może być dzisiaj smacznie czyli bajecznie:)))
Madzia,jesteś geniuszem prostych przepisów i bez kadzenia powiem,że jak mam czas zamiast do książki kucharskiej zaglądam TUTAJ:))
Ta wołowinka wygląda zachęcająco:)))
O wątróbce ze śliwkami słyszę pierwszy raz bo zawsze dodawałem jabłko ale jak czytam to już wiem,że jest pyszna.Nawet Henia zapach przyciągnął:)))
Pozdrowionka.
A dziś na podstawie tej wołowinki była wieprzowinka :)
Wszamaliśmy błyskawicznie.
"My" jest tu rzeczą kluczową. "Taka ilość ludzików" bardziej zasługuje na określenie "niezły sajgon" :)
Witaj Magdo:)
Jak to czytam, to ślinię się jak dziecko. Nie wszystko mogę jadać, ale chociaż poczytam sobie.
Anonimowa:)
Jesteś wprost nieoceniona:) Twoim boczkiem zachwyciły się Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej:)
Wątróbkę też zrobię, ale jak M. wyjedzie w delegację, bowiem nienawidzi wątróbki:)
Ty się Henio nie śliń tylko szykuj patelnie:) Jeszcze tej wiosny będziemy pichcić razem:)
Nienawidzi, bo tę przyjemność zostawia sobie na delegację
Adasiu - takiego komplementu się nie spodziewałam! Cieszę się bardzo, że moja garkuchnia jest poniekąd dla Ciebie inspiracją:)
Pamiętając o tym będę dalej pisać:)
Wątróbkę na delegację? :)
A wiesz, że coś w tym może być:)
Wieprzowinka na podstawie wołowinki - to było tak - mięso zeżarli natychmiast, a dobrego sosiku ciut pozostało. Nauczono mnie niczego nie wyrzucać, więc pokroiłam trochę schabu na paski, podsmażyłam na patelni z solą i pieprzem, wciepnęłam do sosu, zagotowałam i nowe danie gotowe:)))
Ozonie Kochany, czasem tak jest, że czegoś nie możemy zrobić, ale poczytać czy popatrzeć zawsze miło:)
Madziu miła:)
Powiem szczerze,że leń ze mnie straszny ale jak ,,czytam" Twoje potrawy to nie mam siły się oprzeć i zasuwam do kuchni:)))
Jeśli do tego ,,Anonimowa" będzie tak wspaniałomyślna i ,,smakowita" w swoich przepisach to gotów jestem przysiąc,że nigdy nie zajrzę do książki kucharskiej:)))
Słowo łasucha!:)))
Dawno to nie znaczy koniec?
"Rudaaaaa" , gdzie się podziewasz???
Śmy są na wakacjach.
Zmolestuję Magdę aby coś napisała.
Ja zdycham z głodu!:)
Madzia,daj się zmolestować Miśkowi,plizzzz:)))
A w ogóle miłego wypoczynku:)
Prześlij komentarz