wtorek, 1 lutego 2011

Cóś bardziej dla jaroszy:)

Nie oczekujcie jednak moi Kochani, że w tym przepisie w ogóle nie przemycę jakiejś odrobinki mięska:) Oczywiście, że przemycę, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że tą potrawę można zrobić całkowicie bez użycia jakiejkolwiek odmiany mięska. Może zatem posłużyć tym, którzy w odróżnieniu ode mnie, nie wykazują wszystkich cech drapieżników:)
Ja to robię tak: Zaopatruję się w dwa średnie selery, ser żółty w plastrach i szyneczkę, również w plastrach, sól, pieprz i jarzynkę - zawsze posiadam, jaja i tartą bułkę również, że o oleju nie wspomnę:)
Selery obieram, kroję w plastry, raczej cienkie, tak na oko i obgotowuje je w osolonej, opieprzonej i ojarzynkowanej wodzie, tak do pół miękka.
Odcedzam i czekam żeby przestygły. Biorę jeden plaster selera, kładę na nim plaster sera żółtego i plaster szynki, i przykrywam drugim plastrem selera (może być bez szynki). Gotową "kanapkę" maczam w rozbełtanym jaju, a później obtaczam w tartej bułce. Pozostaje jedynie rzucić na patelnię, na rozgrzany olej (jezeli ktoś woli może być sklarowane masełko) i usmażyć na złoty kolor:)
Dobłe bałdzo:)

9 komentarzy:

Michał Bartczak pisze...

Z szynką dla niejaroszy. A dla jaroszy z czym?

Z niczym? :)

Biedni jarosze...

A, i niektórzy jeszcze jaj nie jadają :( I sera. I selera pewnie też.

Ruda pisze...

To niech sobie idą na tak zwany "szczaw":)))

ozon pisze...

Za selerem nie przepadam.Może być co innego zamiast??? :))) Tylko nie wiem co;( Chlebuś;))))

Ruda pisze...

A wiesz, że z czym innym nie próbowałam> Myślę jednak,że można zaryzykować kalarepę:)

ozon pisze...

To kapuściane będzie, ale już wolę to. Moja mama kiedyś się odchudzała i jadła bez przerwy gotowany seler. Po pewnym czasie , patrzeć na to warzywo nie mogłam:(

Ruda pisze...

No akurat ten przepis raczej mało jest dietetyczny:)))

ozon pisze...

Mam na myśli gotowany seler;(

orhen pisze...

Ruda...... w mersia i do mnie. Głodny jestem nawet po obżarciu. Misiek z tydzień niech po popości. Zresztą, Ty lodówkę zapełnisz, a on mikrofalę obsłuży. Ja przynajmniej, nie tylko wirtualne sobie podjem. mniammniamskie pozdrówka

Ruda pisze...

Hehe:) Heniu nakazujesz przyjazd mesiem, bo wiesz, że ma duży bagażnik:)))
Misiek nie musi obsługiwać mikrofali, bo i synowa mniamniaście gotuje, a syn kucharz zawodowy:)))