środa, 30 czerwca 2010

I tak i nie

Mieliśmy baaardzo srogą zimę, prawda? Kogo spotykałam ze swoich znajomych czy nieznajomych również (w sklepie, metrze i tak dalej), każdy z nich zadawał pytanie: Kiedy ta zima się skończy? Wykończają nas te mrozy, przecież dłużej tak już nie może trwać... i tak dalej i tym podobnie!
Przyszła wiosna, która również nie rozpieszczała nas słońcem i ciepłem! Wręcz umęczyła zimnem, wiatrem i dokończyła wodą! Wszyscy, ale to wszyscy bez wyjątku czekali na ciepło. I wzięło było przyszło! I znowu spotykam znajomych i nieznajomych i co słyszę? Matko kochana jaki upał, nie do wytrzymania, kiedy się to skończy?
Narodowy sport Polaków. Narzekania. Na wszystko, przeciw wszystkim i wszystkiemu. Zimno - źle, ciepło - jeszcze gorzej. Pada deszcz - Matko Boska Piekarska - znowu będzie powódź! Świeci nieustannie piękne słoneczko: no nic nie urośnie, wszystko wyschnie i znowu na jesień ceny będą wyższe. A co dopiero będzie jak znowu mroźna zima nam się zdarzy?
Przypominam szanownemu koleżeństwu, że są ludzie, którzy żyją w ciągłych mrozach o nie narzekają permanentnie na nie! Są także tacy, o czym zapewne wszyscy wiemy, którzy nie wiedzą czym jest zima, za to aura codziennie funduje im niemiłosierne upały! Nie pamiętam, aby te narody nie robiły niczego innego tylko narzekały :)

wtorek, 29 czerwca 2010

Niezrozumiałe ale prawdziwe

Czy istnieje miłość? A jeżeli istnieje, to co to takiego jest? Żyję już jakiś czas na tym "łez padole" (nie zawsze załzawiona, raczej bardzo rzadko) i podobno głupia nie jestem, ale nie mam fiołkowego pojęcia czym czy kim jest miłość! Ona sobie po prostu jest! Się pojawia nie wiedzieć kiedy i skąd i jest absolutnie wkurzająca! Dlaczego wkurzająca? To proste przecież! Człowiek sobie żyje, wie, że idzie do pracy, się pożywia, pierze prasuje, ewentualnie spotyka się ze znajomymi, a tu naraz, wielkie dup i już! Lata taki cholernik jeden (mały, tłuściutki, ze złośliwym uśmieszkiem) z łukiem i workiem ze strzałami i sobie upatruje ofiary! Nie sposób ukryć się przed tym małym złośliwcem, bo po pierwsze nigdy nie wiesz gdzie możesz go spotkać, a po drugie coś mi mówi, że cholernik potrafi dobrze się ukrywać. Poza wszystkim - trudno kogokolwiek jeszcze na świecie i wszechświecie posądzić o podobną złośliwość - jak jego! I wracając do tej nieszczęsnej miłości - to tylko jego sprawka. Już widzę, jak się cieszy kiedy kogoś trafi i rozwala mu poukładane życie! Nagle okazuje się, że mocno dorosły człowiek zaczyna myśleć o magii i czarach, sam do siebie się uśmiecha i do wszystkich dokoła, co więcej kiedy spotyka tego, którego też trafił ten niedojda, ręce mu się trzęsą i dostaje małpiego rozumu! Do tego stopnia, że świeczkę odpala dopiero za trzecim podejściem:) Najgorsze na świecie jest to, że człowiek w tym względzie nie ma nic do powiedzenia! Rozum bierze sobie płatny urlop i spada najdalej jak może i zdarza się często, że później w powodów losowych go sobie przedłuża na wiele lat...

piątek, 25 czerwca 2010

Poseł M i inni...

To, że nie megamózgi zostają posłami, to nie nowość od zgoła kilkuset lat! Po pierwsze Pan poseł PiS rzecze takie oto zdanie: Lewica ma teraz na pewno mniejsze znaczenie niż miała w latach dwutysięcznych! Hm... Znam pojęcie lat dwudziestych, trzydziestych czy pięćdziesiątych jakiegoś wieku, ale lata dwutysięczne? To nasza era już taka stara, że teraz będziemy mieli dwumilionowy sto tysięcy sto jedenasty rok? Na to wyszło:) I za kilkadziesiąt lat już poprawnie brzmieć będzie wyrażenie: lata dwutysięczne.
Cała prawica (po 14% Napieralskiego) zdekomunizowała w Polsce postkomunistów:) Chciałam tylko po cichutku przypomnieć, że kiedy komuna upadła w Polsce, niezorientowanym przypominam, że to był rok 1989, to Pan Napieralski miał 15 lat! A to wredny komunista:) Pewnie teczkę w IPN-ie też ma, a co, wszyscy mają a dlaczego nie On? Ciekawe w którym komitecie zasiadał podczas stanu wojennego w 1981 roku, bo mógł w końcu chadzał już do pierwszej klasy szkoły podstawowej! Ja nawet nie wiem czy nie maczał ręki na Wujku! Później, od wprowadzenia stanu wojennego represjonował panów Kaczyńskich i innych! I proszę, wystarczyło, że ma tylu wyborców, że tyle ludzi chce żeby był prezydentem i o, już wyegzorcyzomowany, o! Wystarczyły podziękowania Pana Jarka i chłopina przestał być postkomuną i został mianowany na lewicę :) W następnych wyborach prezydenckich Janusz Korwin-Mikke przejdzie na ciemną stronę mocy:)

wtorek, 22 czerwca 2010

Odrobina luksusu...

Podarowałyśmy sobie wczoraj z Monią odrobinkę luksusu - można rzec nawet, że takie domowe spa pod czujnym okiem znawcy przedmiotu :) Najpierw kuracja "aksamitne dłonie", a później milion mazideł na pyszczki! Nie, żeby nam to było potrzebne, bo przecież obie jesteśmy piękne i młode! Jedna z nas trochę młodsza, ale przecież nie w tym rzecz :) Każdej jednak kobiecie (nawet tej najpiękniejszej) trochę dbałości o swoją urodę się niezaprzeczalnie przynależy.
Pani Krysia (ów wspomniany powyżej znawca przedmiotu) zadała w pewnej chwili pytanie czy wiem w jaki sposób się wklepuje serum lub krem na twarzy? Oczywiście, że wiem, tyle wiem! A robi tak Pani? Oczywiście, że nie! I w tym momencie nadeszła chwila zastanowienia. Gdybym miała codziennie to wszystko wklepywać w twarz to godzina w łazience rano i dwie wieczorem nie wyjęte! I od razu zalęgło mi się w głowie, czyli w niczym następne pytanie. Czy ja przypadkiem trochę nie odbiegam od standardu standardowej kobiety? Nie żebym była całkiem zaniedbana, ale trzy godziny dziennie z mazidłami i tymi podobnymi - to nie dla mnie:) (co mi nie przeszkadzało wydać 400 zeta właśnie na powyższe) Wszystko to, moim skromnym zdaniem, wskazuje na to, że zaczynam się starzeć:) Wypada mi tylko mieć nadzieję, że proces ten będzie długi i postępował będzie bardzo wolno :)

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Adaś Miałczyński :)

A może Miauczyński? To nie ma znaczenia, znaczenie dzisiaj ma to, że ja znowu miałam "Dzień świra". Od rana bardzo rzetelnie podchodziłam do sprawy pracy i kiedy po wypiciu "małej czarnej" zasiadłam do pisania - traktor i dwie kosiarki do trawy pod moim oknem! Wszystkie urządzenia pracujące, a panowie siedzący na kawałeczku podkoszonej trawki :) Już miałam ochotę krzyknąć: "Co wy sobie myślicie, że jak ja nie odbijam karty w fabryce codziennie o 6 rano, to znaczy, że ja nie pracuję?" Popatrzyłam jednak na nich z okna i pomyślałam sobie, że w zasadzie to im się nie dziwię, że tak właśnie pracują. Pewnie wypłatę mają liczoną od godziny, a przecież jakoś żyć trzeba :) W końcu robili dokładnie to co Panowie i Panie w okrągłym budynku na Wiejskiej, a pewnikiem jest, że za nieporównywalnie mniejsze pieniądze!
Zatem miast krzyczeć - poszłam na spacer. Kiedy odrobinę ochłonęłam wstąpiłam po papierosy, a wcześniej kupiłam sobie kwiaty od "chodnikowej kwiaciarki". pod kioskiem z fajkami spotkałam potężnego, gdzieś w okolicach 50-tki pana. Bardzo spodobały mu się moje kwiaty i zapytał gdzie się wybieram? Nigdzie - będę miała ładnie w sypialni, a skoro mąż nie kupuje mi kwiatów - kupiłam sobie sama. Wie pan - gdyby teraz mąż przyniósł mi kwiaty musiałby się tłumaczyć, że coś zbroił:) Na co zapoznany pan - i bić się w pierś! Ja - dokładnie! Pan - a jak teraz mąż zacznie się zastanawiać skąd u pani te kwiaty?
Ja - to ja będę bić się w pierś :)

niedziela, 20 czerwca 2010

I ruszyliśmy!

W żadnej mierze nie da się inaczej niż politycznie! Ruszyliśmy swoje szanowne cztery litery i poszliśmy (jak to drzewiej bywało w czasach PRL-u gremialnie do urn). Z tą gremialnością pewnie trochę przesadzam, ale w Warszawie frekwencja byłą największa:)
I mogę powiedzieć, jak wielu innych dzisiaj: brawo Grzesiek! Brawo wszyscy Ci, którzy chcą już jakiejś odmiany. Mają dosyć rządów Pana Jarosława i IV Rzeczypospolitej Polskiej i wolą na przykład głosować na Pana Korwina-Mikke! W żadnym qrde demokratycznym państwie nie ma tak co by nie było opozycji! A u nas nie ma! Zasadniczo nie było, bo dzisiaj okazało się, że może będzie! Dosyć tych peanów! Co do jasnej uśmiechniętej śmierci znaczy, kiedy sztab wyborczy Jarosława mówi, że im jest bliżej z Napieralskim niż Komorowskiemu? Od kiedy i w jakim ustroju politycznym czarnym jest blisko do czerwonych??? No powiem prawdę - zabrakło mi słów!
Nie jestem politykiem, i dobrze! Inaczej cierpieliby moi najbliżsi. Gdybym jednak była na takiej absolutnej skrajnej prawicy, nawet w moim babskim umyśle nie zaświtałoby mi żeby mówić, że jest mi po drodze z lewicą - przecież to zasadniczo niemożliwe!
Pan Napieralski ma 36 lat i jest światłym człowiekiem, dlatego w żadnej mierze nie wyobrażam sobie, żeby ten człowiek dzisiaj chciał poprzeć człowieka (czy całą formację), która dwa razy popierała ustawę, której uregulowania stanowiły aby wsadzać do więzień wszystkich, którzy będą uczestniczyli w zapłodnieniu in vitro! Ja dzisiaj głosowałam na Pana Grzegorza, ale nie ma takiej możliwości aby pan Grzegorz mógł mnie przekonać aby w drugiej turze głosować na Pana Jarosława!
Nawiasem mówiąc - muszę schować teściowej dowód osobisty :)

sobota, 19 czerwca 2010

Demokracja według Polski

Cisza wyborcza! Polski "demokratyczny" wynalazek. Po jaką jasną chusteczkę ja pytam? Bo co? Bo kandydat Iksiński mógłby przez ostanie dwadzieścia cztery godziny zrazić 30% wyborców do kandydata Igrekowskiego? Albo co więcej - przekonać te rzeczone 30% do siebie? No bez jaj!
W takiej Francji czy Belgii nie istnieje pojęcie "ciszy przedwyborczej" i jakoś dziwnie żaden z kandydatów na parlamentarzystów czy premiera i prezydenta się nie skarży! Może to jest tak, że Oni, w sensie Belgowie czy Francuzi dorośli do demokracji, a My w sensie Polacy jeszcze nie?
Jeżeli tak jest, to powstaje następne pytanie: Czy w takim razie kiedykolwiek do powyższego dojrzejemy? Pewnie niekoniecznie! Polak to taka bestia jest, której nigdy nic nie pasuje. Komunizm (chociaż naukowo nigdy nie udowodniono, że w naszym kraju takowy istniał) źle, demokracja też nie najlepiej bo a nuż wybiorą nie tego kogo trzeba? Powiem więcej - za Łokietka, Batorego i Zygmunta III Wazy tez byliśmy nie zadowoleni z monarchii :)
Co do tego, że a nuż "wybiorą" nie tego kogo trzeba. To dlaczego cholera istnieje w ogóle zagrożenie, że "wybiorą"? A Ty jeden z drugim i jedna z drugą dlaczego nie ruszysz swojej kształtnej dupeńki i nie pójdziesz w niedzielę na spacer? Nie, bo nie i już! Zresztą po jaką ciężką Anielkę zadaję takie pytanie. Przecież doskonale znam odpowiedź! Nie ruszy pupska, bo co gdyby się okazało, że w poniedziałek nie ma na co narzekać?

czwartek, 17 czerwca 2010

Wyznanie

Nawiązując do wczorajszego posta oświadczam, że emancypantką nie byłam! Dlaczego użyłam czasu przeszłego? To bardzo proste - emancypantką jakoby musiałam się stać :) Moja szanowna druga połówka (którą kocham i to bez wcześniejszych wyrażeń) nie ma we zwyczaju zwracać uwagi na płeć. No chyba, że chodzi o pupcie i cycki - to tak, ale w jakimkolwiek innym wymiarze - nie. Oświadczam, że jako żywo nie dostałam od mojego mężczyzny nigdy kwiatów (wiązankę ślubną również sama sobie kupiłam), rzadko zdarza się, że pierwsza dokądś wchodzę lub ostatnia wychodzę, a siaty z zakupami zazwyczaj targamy po równo (tyle, że mnie zdarza się częściej) :) Zatem moje kochane panie jeżeli chcecie się absolutnie wyemancypować szukajcie chłopa takiego lub podobnego, jak mam ja:)
Co więcej, dzisiaj usłyszałam od dowódcy drużyny szturmowej Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, że się mnie boi! Skandal! Ja do niego w te słowa: weź qrde przecież na wojne do Afganistanu się wybierasz, a mnie się boisz? Na co podpora bezpieczeństwa naszego kraju i narodu rzecze, że przy mnie Afganistan to nic! Zrozumiałam biedaczka, że jestem jakby to delikatnie rzec - wyemancypowanym Talibem. I teraz mam mieszane uczucia. Zastanawiam się czy powinna się teraz śmiać do rozpuku czy rozpłakać się nostalgicznie zastanawiając się nad swoim marnym losem :)

środa, 16 czerwca 2010

Równouprawnienie

Trzy wojny, w tym dwie światowe a później rzeczy, które zadziały się po 1989 roku prowadzą do coraz głębszej emancypacji polskich pań. Nie sposób nie wspomnieć o ruchach feministycznych, ale o tym już kiedyś było, więc po jaką ciężką Anielkę się powtarzać?
Ja dzisiaj jednak o innej formie równouprawnienia. Panie (szczególnie te, które są jeszcze bardzo młode) w swojej emancypacji poszły tak daleko, że muszą nawet używać słów, które kiedyś raczej przynależne były mężczyznom. Nie niesmaczy kiedy facet ciężko pracujący stoi w korku i głośno sobie zaklnie! Mało, przynajmniej mnie osobiście, rażą zwroty używane przez niektórych panów. Zawsze tłumaczę sobie, że w końcu to chłop! Powiem więcej, sama niejednokrotnie zaklnę sobie jak ten przysłowiowy szewc:) A właśnie, ciekawe czemu szewc, a nie kowal czy zdun? Hmm, kiedyś to zgłębię i oczywiście o moich zgłębieniach nie omieszkam powiadomić. Zostawię jednak teraz tego nieszczęsnego szewca i skupię się na tym, o czym chciałam od początku. Ehhh, moja bliźniacza natura, żadnego skupienia tylko milion tematów i to skrajnie różnych... No sorry, tak już mam od urodzenia:)
Do rzeczy jednak Magda! Idę ulicą i słyszę, tutaj zacytuję jak bardzo młode dziewczę zwraca się niezaprzeczalnie do swego lubego tymi słowy: "Kurwa jak ja bardzo Cię kocham, rozumiesz kurwa jak bardzo?" Czy to jest emancypacja czy chamstwo?

wtorek, 15 czerwca 2010

Zachwyty

Gotuję całkiem nieźle. Wszyscy w zasadzie znajomi i ci bliżsi i dalsi o tym wiedzą. Co więcej czasami wyrażają zadowolenie z powodu tego, że mogą dobrze zjeść, a czasami nawet twierdzą, że nie jest dobre, ale co najmniej pyszne :) Nie powiem, czasami i mnie smakuje to, co sama upichcę! Nigdy jednak nie zdarzyło mi się zachwycać jakimikolwiek przez siebie przygotowanymi potrawami.
Myślę sobie, że to jest główna różnica pomiędzy mną a szefami kuchni całego świata. Gotują coś na tak zwanej "antenie telewizyjnej" (że piętnaście minut, to rozumiem, magia telewizji) i nie rozumiem zupełnie, że sami próbują tego co ugotowali i wpadają w samozachwyt! Niezmiernie rzadko zdarza się, że ktoś w studio oprócz nich smakuje owe potrawy i ewentualnie potwierdza zachwyty kuchmistrza. No nie żebym podważała umiejętności szefów kuchni (chociaż i z nimi pewnie różnie bywa), ale te samozachwyty mnie wkurzają. A weźmy na przykład takiego bałkańskiego mistrza kuchni, który dowodzi w znanej warszawskiej knajpie "Banja Luka" gotuje tak, że kolokwialnie mówiąc "z gaci wyrywa", a kiedy chciałam mu pogratulować ryby i steka, bidoczek nie miał czasu żeby do nas wyjść.
Pomyślałam sobie, że nie posiadanie czasu na pogaduchy z gośćmi najlepiej świadczy o umiejętnościach kucharzy. Wychwalanie swoich "wyrobów" pod niebiosa może troszkę uzasadniać brak umiejętności :)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Małżeństwo

Jeżeli rzeczywiście uznać, jak twierdzi Miś, że koalicja jest gorszą odmianą małżeństwa, to w takim razie należy natychmiast brać rozwód z koalicjantami ! No i Magda była wzięła wymyśliła:)
Czy to znaczy, że małżeństwo to też rodzaj koalicji? Hmm, wydaje mi się, że mogę tak uznać. I uznam sobie, co mi tam! Uznałam! Mam do tego prawo ponieważ osobiście przerabiam drugą koalicję. Z pierwszej się wypisałam ! Muszę tutaj absolutnie zaznaczyć, że zawiązywanie jest dużo łatwiejsze i tańsze niż wspomniane rozwiązywanie. Jak zawiązujesz nikt Ciebie nie pyta: dlaczego? a poza tym prosi jedynie o uiszczenie kilkudziesięciu złotych opłaty kosztów Urzędu Stanu Cywilnego. Przy rozwiązywaniu natomiast po pierwsze wołają od każdej ze stron po sześćset zeta kosztów sądowych, a po drugie dręczą Cie pytaniami: dlaczego?, czy nie ma już możliwości dalszego trwania koalicji?, a czy się jeszcze sypia ze współkoalicjantem?, a jeżeli nie to znowu dlaczego i tak dalej i tym podobnie. Dlatego absolutnie ostrzegam przed zawieraniem jakichkolwiek nieprzemyślanych koalicji ! Co innego kiedy się na pewno wie, że się chce! No to poleciałam po całości - zawsze się jest pewnym, że się chce, że to na wieki wieków, że zawsze razem i takie tam różne. I dobrze - bowiem jak mawia Marian Zacharski - "Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana" No to teraz mogę się jeszcze dowartościować i stwierdzić, że odważna bestia ze mnie - zaryzykowałam druga koalicję :)

niedziela, 13 czerwca 2010

Koalicja

Polska zawsze jednakowo wychodzi na wszystkich koalicjach! Pierwsza koalicja z Włochami, kiedy to Zygmunt Stary ożenił się z Boną. Wzięła ona, skądinąd mądra kobieta, sprowadziła do naszego "barbarzyńskiego" pod względem jedzenia kraju - warzywa! Zaczęliśmy się "zdrowo" odżywiać i tyć. Zapychaliśmy się (na początku tylko bogata szlachta) "trawą" - to znaczy marchewką, pietruszką i tym podobnymi, tylko po to, żeby za chwilę być głodnym :) Przypominam, że człowiek nie ma krowopodobnego żołądka, który może ową trawę strawić! Dopóki polska szlachta żarła małe dziczki, bażanty i popijała miodem, brzuchy jej nie rosły! Mądra była owa wspomniana królowa, zapomniała jeno, że Polska nie leży w basenie Morza Śródziemnego!
Każda następna koalicja była odrobinę gorsza - wspomnę tylko jedną - tą ze Związkiem Radzieckim w czasie niemieckiej okupacji - wszyscy dobrze wiedzą jak na niej wyszliśmy, żeby nie powiedzieć jak kto na czym :)
Teraz jesteśmy w koalicji NATO! Jak donosi literatura fachowa - koalicja daje prawa, ale niesie ze sobą również obowiązki! To ja pytam grzecznie: Dlaczego kiedy Polska wchodzi do jakiejkolwiek koalicji obowiązuję je tylko to drugie? Krzyczę pytając: czy My będziemy kiedykolwiek mieli jakiekolwiek prawa?

sobota, 12 czerwca 2010

Jestem zła!

Następny polski żołnierz zginął w Afganistanie!!! Co my do jasnej cholery mamy wspólnego z tą wojną? Oczywiście wiem co!!! Chwalebne uczestnictwo w Pakcie Północnoatlantyckim, czyli moim zdaniem generalne podcieranie dupy Amerykanom!!! Ameryka prowadzi ogólnoświatową wojnę z terroryzmem. Takie banały słyszymy na co dzień. Ok, możemy je przyjąć do wiadomości, ale w związku z powyższym nasuwa mnie się pytanie: Dlaczego antyterrorystyczne posunięcia Stanów kierowane są jedynie tam gdzie w grę wchodzi ropa naftowa? Dlaczego nie uznają oni, że na przykład w Czeczenii również są terroryści? Hmm... W sumie po co? Przecież nie mają ropy!!!
Zasadniczo to niech oni, ci Amerykanie prowadzą sobie wojny gdzie im się żywnie podoba, tylko niech do jasnego pioruna nie żądają teraz rozszerzenia polskiego kontyngentu! Niech nie zginie osiemnasty Polak w imię amerykańskiej ropy naftowej! Nie ma to przecież nic wspólnego ani z walką z terroryzmem, ani z utrzymywaniem bezpieczeństwa światowego, nie mówiąc o polskim. Zadam jeszcze jedno pytanie: Co My (w sensie Polska) z tego mamy? Odpowiedź brzmi następująco: My im dajemy dobrze wyszkolone siły zbrojne, a oni nam w zamian zabierają wizy. Czy taka sytuacja coś Wam przypomina? Mnie tak! Kilkadziesiąt lat temu wysyłaliśmy do Związku Radzieckiego węgiel, a oni odwdzięczając się nam brali od nas cukier za darmo:)

czwartek, 10 czerwca 2010

Kto jest bardziej poszkodowany?

Miałam chwilę na odmóżdżenie i trafiłam na jakiś artykuł, który traktował o jakimś kolejnym hormonie, który wytwarza się bidoczek w przysadce mózgowej kobiety i prawie we wszystkim jej przeszkadza! Jak go jest za mało to kobieta nie może zajść w ciąże, jak za dużo też nie może, ale nie jest powiedziane, że na pewno nie zajdzie... Matko jedyna!
Do tego wszystkiego jego nadmiar, tego rzeczonego hormonu, może doprowadzić do huśtawek emocjonalnych od euforii począwszy na depresji skończywszy. I teraz nasuwa się pytanie: Kto w związku z owym tym onym wytwarzanym tam z tyłu mózgu, ma bardziej przetniutniane?
No bo baba niezaprzeczalnie się męczy sama ze sobą. Raz jest szczęśliwa raz popada w skrajną melancholię! Albo inaczej - nie chce zajść w ciążę, a zachodzi! Chce mieć dziecko - za cholerę nie może i tak dalej i tym podobnie!
Popatrzmy jednak na sytuację chłopa, który dzień po dniu dzielnie stoi u jej boku. Wraca do domu i zastanawia się w samochodzie, tramwaju, autobusie, metrze - co dzisiaj mnie czeka? Czy wejdę do domu do roześmianej księżniczki? Czy wprost przeciwnie - czeka tam baba jaga na miotle?
Hmmm, jeżeli tak to może nie wracać, tylko pójść z Józkiem, Frankiem czy Felkiem na piwo? Cholera, nie ! Wtedy to już na pewno księżniczki nie będzie!
I zobaczcie czy przez ten żeński, mały na tyle, że niewidoczny hormon, nie cierpią bardziej faceci?
Mają przechlapane :)

wtorek, 8 czerwca 2010

Okłamywana Magda

Skandal nad skandale !!! Od kiedy pamiętam jestem okłamywana!!! Zawsze słyszałam, cytuję:
1) Im mniej wiesz, tym krócej będziesz przesłuchiwana,
2) Pokorne ciele dwie matki ssie,
3) Milczenie jest złotem, a mowa srebrem, i tak dalej i tym podobnie.
Wiem umiarkowanie dużo i nikt mnie nie zamierza przesłuchiwać (na szczęście, bo nie przepadam za policją czy prokuraturą, w tym wydaniu:)
Jakoś dziwnie nigdy nie udawało mi się poduczyć pokory (że już nie wspomnę o jakichkolwiek większych osiągnięciach w tej dziedzinie) i dostawać mleka od dwóch matek, a dupa tak czy inaczej mi urosła!!!
I ostatnie, to wychwalane pod niebiosa milczenie... Moim skromnym zdaniem milczeniem można tylko osiągnąć jedno, a mianowicie nie zrazić do siebie ludzi, którym i tak się jest obojętnym. Ot wsio! Jeżeli natomiast powiem coś czego mój wróg niekoniecznie chce usłyszeć, trudno i tak jest moim wrogiem, więc zasadniczo moja sytuacja się nie pogorszy, a on (tenże wróg oczywiście) będzie mógł się napawać swoją nienawiścią. Można zatem zaryzykować tezę, że w jakiś sposób mu się przysłużę :)
Jeżeli zaś gadam z przyjacielem to jednak powinnam mu powiedzieć co myślę! Jeżeli odbierze to negatywnie, znaczy nie był przyjacielem, więc żadna strata. Jeżeli zrozumie i posłucha, mam pewność, że mam przyjaciela :) Jeżeli do tego jeszcze dostanę w promocji odrobinę jego radości... to co wtedy? To wtedy zakopcie sobie głęboko wszystkie mądrości świata, ja wiem swoje. Tym bardziej, że dzisiaj przeczytałam słowa skierowane pod moim adresem: czasem rozmowa jest ważniejsza niż milion dolarów :)

poniedziałek, 7 czerwca 2010

No i stało się...

Jak wczoraj zapowiadałam od rana nosiłam się z zamiarem powrotu do procesu myślenia. I o zgrozo, co prawda w niełatwym procesie przekonywania samej siebie, że muszę zacząć myśleć, postanowiłam uczynić powyższe! Udało się!
Faktem niestety jest, że kiedy Magda zaczyna myśleć to raczej natychmiastowo wychodzi z wcześniej wspominanego już samozachwytu i co najgorsze zaczyna szukać sobie problemów!
Dzisiaj problemem naczelnym stał się fakt niedostatku pracy. Już w okolicach 13.00 zdałam sobie sprawę, że jeżeli dzisiaj skończę ostatni projekt nad którym pracuję, to delikatnie mówiąc: dupa blada! Gdyby myślała tylko racjonalna Magdalena, można by to wszystko przeżyć, ale dzisiaj do głosu doszła jeszcze Rudowłosa, która ma dosyć wybujałą wyobraźnię! Dlatego też już w okolicach 15.00 byłam absolutnie bezrobotna :)
Przysięgam, że nie ma nic gorszego na świecie jak polemizowanie z samym sobą i samemu sobie udowadnianie, że jest inaczej niż się wymyśliło! Teraz zastanawia mnie jeszcze jeden problem. Kiedy do Magdaleny i Rudowłosej doszlusuje Małysia i ze strachu przed brakiem pracy pójdzie do kącika w celu cichutkiego popłakiwania sobie?
No jasna dupa, kim ja byłam w poprzednim wcieleniu, że w tym muszę męczyć się z nami trzema? Hmmm, jeżeli Hitler czy Stalin również odrodzili się razy trzy, to zaczynam współczuć światu :)

niedziela, 6 czerwca 2010

Królestwo i pół księżniczki...

Zapytacie za co? to rzeczone, owe królestwo oraz pół księżniczki? O qrcze, a może być powinno pół królestwo i ręka księżniczki? Ale w sumie pół księżniczki to więcej niż ręka :)
Nieważne, cloue tegoż znanego od wieków powiedzenia miało być, że to co powyżej można spokojnie oddać za cztery dni błogiego lenistwa.
Każda, absolutnie każda kobieta winna sobie podarować odrobinę luksusu!!! To nie jest zasadniczo opcjonalne, to jest wymóg!
Przez ostatnie dni nie pracowałam, za to wydawałam zarobione pieniążki i doszłam do dziwnego wniosku. Może "dziwnego" nie jest tutaj najlepszym wyrażeniem, ale póki co lepszego nie znajduję. Dzieje się zapewne tak dlatego, że jeszcze nie zaczęłam abratno myśleć :)
Hmmm, czy można zatem dochodzić do jakichkolwiek wniosków nie myśląc? Nie mam nawet fiołkowego pojęcia, a co dopiero wspominać o bladym. Jeżeli można to znaczy, że rzeczywiście przez ostatnie cztery dni nie myślałam, ale jeżeli tak nie można to musi jedynie oznaczać to, że jakaś myśl zabłąkała się w mojej niefrasobliwej ostatnio głowie!
Do brzegu Magda do brzegu!
Już zmierzam do powyższego.
A zatem słuchajcie moi mili!
Lepiej jest ciężko pracować, a później nie liczyć się z wydatkami, niż pracować na tak zwanego pół gwizdka i całe życie szczypać się z wydaniem pieniążka!
Ot i cała owa szczególna myśl! Mam nadzieję, że jutro będą inne (raczej bardziej wyrafinowane wnioski) ponieważ zamierzam rankiem już powrócić do myślenia :)

środa, 2 czerwca 2010

Zuch Magda

Wpadłam w samozachwyt i tam sobie póki co pozostanę! A co! Pozwoliłam sobie i już!
Dlaczego znajduję się w owym bycie czy stanie? Z bardzo prostej przyczyny. Jeszcze tydzień temu byłam z moją pracą, w głębokiej i czarnej dupie dupie. Nie żebym broń Boże była rasistką, ale czarna dupa wydaje się być głębsza :) A napisanie, że byłam w głębokiej afroamerykańskiej dupie, jakoś nijak mi nie pasi.
Wracając do tego samouwielbienia Magdzinego, to faktem stało się, że cała praca jest zrobiona i nareszcie mogę mieć pierwszy w tym roku długi weekend. Oczywiście sama się nie zrobiła, odwaliłam ją JA!
Więc zachwycam się sobą, a przede wszystkim swoim intelektem i już. Wracając do tego co obiecałam wczoraj, wyjaśniam dlaczego jest tak, że pani Joanna Chmielewska z jednej strony jest moim guru, a z drugiej dołuje mnie tak głęboko, jak nie przymierzając już powyżej wspomniana część ciała.
Baba, nie dość, że wymyśla absolutnie niestworzone historie, które gmatwa tak, że w połowie książki już nawet nie wiadomo kto, po co i w jakim celu, to jeszcze kończy powieść tak, że wszystko nagle staje się jasne. Po drugie pisze to swoim własnym, aczkolwiek nienagannym językiem polskim! I tak te krótkie żołnierskie słowa winny wyjaśnić dlaczego jest moim guru.
Teraz odpowiedź na pytanie dlaczego dołuje. Jeszcze krócej - bo ja do uśmiechniętej śmierci nie nauczę się powyższego!!!
Swoją drogą, ciekawe jak wygląda uśmiechnięta Śmierć?

wtorek, 1 czerwca 2010

No i pogadali

Dzisiaj chciałam mojemu chłopu powiedzieć, że mam już absolutny blok myślowy i doszłam do momentu w którym mam wstręt do pisania. I zamiast dokładnie tak Mu napisać, albo użyć na przykład nowego zwrotu w języku polskim, że właśnie posiadam "pisaniowstręt", co Magdzia zrobiła?
Magda, jak zwykle użyła daleko idącego skrótu myślowego i orzekła swojemu chłopu, że ma "pisowstręt"
Pewnie nie jest trudnym domyślić się jak On to był uprzejmy zrozumieć! Pisowstręt to pisowstęt! Tylko nadziwić się biedaczek nie mógł dlaczego właśnie dzisiaj go o tym informuję! Przecież to rzecz oczywista od kiedy istnieje PiS!!!
A Magda zwyczajnie chciała być oryginalna! A dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny. Zaczęła czytać nową Chmielewską i znowu wpadła w piśmienniczy dołek! Znowu zaczęły w jej głowie same się wykrzykiwać: ehhh jak ta baba pisze, jaki ma język, jaki styl! Czasami mało w nim polskiego języka, a z drugiej strony wszystko stylistycznie i gramatycznie bez zarzutu!
Mogłabym pisać więcej, mogłabym nawet wymyślać historię, dopóki nie zacznę znowu czytać mojego Guru! Pani Joanna mnie fascynuje i dołuje! Wiem - to sprzeczności! Należy jednak przyjąć, że w Magdzie siedzą same sprzeczności i zapewne to już nie ulegnie wielkim zmianom!