wtorek, 15 czerwca 2010

Zachwyty

Gotuję całkiem nieźle. Wszyscy w zasadzie znajomi i ci bliżsi i dalsi o tym wiedzą. Co więcej czasami wyrażają zadowolenie z powodu tego, że mogą dobrze zjeść, a czasami nawet twierdzą, że nie jest dobre, ale co najmniej pyszne :) Nie powiem, czasami i mnie smakuje to, co sama upichcę! Nigdy jednak nie zdarzyło mi się zachwycać jakimikolwiek przez siebie przygotowanymi potrawami.
Myślę sobie, że to jest główna różnica pomiędzy mną a szefami kuchni całego świata. Gotują coś na tak zwanej "antenie telewizyjnej" (że piętnaście minut, to rozumiem, magia telewizji) i nie rozumiem zupełnie, że sami próbują tego co ugotowali i wpadają w samozachwyt! Niezmiernie rzadko zdarza się, że ktoś w studio oprócz nich smakuje owe potrawy i ewentualnie potwierdza zachwyty kuchmistrza. No nie żebym podważała umiejętności szefów kuchni (chociaż i z nimi pewnie różnie bywa), ale te samozachwyty mnie wkurzają. A weźmy na przykład takiego bałkańskiego mistrza kuchni, który dowodzi w znanej warszawskiej knajpie "Banja Luka" gotuje tak, że kolokwialnie mówiąc "z gaci wyrywa", a kiedy chciałam mu pogratulować ryby i steka, bidoczek nie miał czasu żeby do nas wyjść.
Pomyślałam sobie, że nie posiadanie czasu na pogaduchy z gośćmi najlepiej świadczy o umiejętnościach kucharzy. Wychwalanie swoich "wyrobów" pod niebiosa może troszkę uzasadniać brak umiejętności :)

1 komentarz:

Michał Bartczak pisze...

Banjaluka ma najniamniejsze jedzenie!

A stek starcza na 3 dni :)