Myślę sobie, że to jest główna różnica pomiędzy mną a szefami kuchni całego świata. Gotują coś na tak zwanej "antenie telewizyjnej" (że piętnaście minut, to rozumiem, magia telewizji) i nie rozumiem zupełnie, że sami próbują tego co ugotowali i wpadają w samozachwyt! Niezmiernie rzadko zdarza się, że ktoś w studio oprócz nich smakuje owe potrawy i ewentualnie potwierdza zachwyty kuchmistrza. No nie żebym podważała umiejętności szefów kuchni (chociaż i z nimi pewnie różnie bywa), ale te samozachwyty mnie wkurzają. A weźmy na przykład takiego bałkańskiego mistrza kuchni, który dowodzi w znanej warszawskiej knajpie "Banja Luka" gotuje tak, że kolokwialnie mówiąc "z gaci wyrywa", a kiedy chciałam mu pogratulować ryby i steka, bidoczek nie miał czasu żeby do nas wyjść.
Pomyślałam sobie, że nie posiadanie czasu na pogaduchy z gośćmi najlepiej świadczy o umiejętnościach kucharzy. Wychwalanie swoich "wyrobów" pod niebiosa może troszkę uzasadniać brak umiejętności :)
1 komentarz:
Banjaluka ma najniamniejsze jedzenie!
A stek starcza na 3 dni :)
Prześlij komentarz