wtorek, 22 czerwca 2010

Odrobina luksusu...

Podarowałyśmy sobie wczoraj z Monią odrobinkę luksusu - można rzec nawet, że takie domowe spa pod czujnym okiem znawcy przedmiotu :) Najpierw kuracja "aksamitne dłonie", a później milion mazideł na pyszczki! Nie, żeby nam to było potrzebne, bo przecież obie jesteśmy piękne i młode! Jedna z nas trochę młodsza, ale przecież nie w tym rzecz :) Każdej jednak kobiecie (nawet tej najpiękniejszej) trochę dbałości o swoją urodę się niezaprzeczalnie przynależy.
Pani Krysia (ów wspomniany powyżej znawca przedmiotu) zadała w pewnej chwili pytanie czy wiem w jaki sposób się wklepuje serum lub krem na twarzy? Oczywiście, że wiem, tyle wiem! A robi tak Pani? Oczywiście, że nie! I w tym momencie nadeszła chwila zastanowienia. Gdybym miała codziennie to wszystko wklepywać w twarz to godzina w łazience rano i dwie wieczorem nie wyjęte! I od razu zalęgło mi się w głowie, czyli w niczym następne pytanie. Czy ja przypadkiem trochę nie odbiegam od standardu standardowej kobiety? Nie żebym była całkiem zaniedbana, ale trzy godziny dziennie z mazidłami i tymi podobnymi - to nie dla mnie:) (co mi nie przeszkadzało wydać 400 zeta właśnie na powyższe) Wszystko to, moim skromnym zdaniem, wskazuje na to, że zaczynam się starzeć:) Wypada mi tylko mieć nadzieję, że proces ten będzie długi i postępował będzie bardzo wolno :)

1 komentarz:

Michał Bartczak pisze...

Ale jak JA wydaję 400pln na zabawki to co? Źle?

Moich zabawek nie trzeba w nic wklepywać :)