poniedziałek, 21 czerwca 2010

Adaś Miałczyński :)

A może Miauczyński? To nie ma znaczenia, znaczenie dzisiaj ma to, że ja znowu miałam "Dzień świra". Od rana bardzo rzetelnie podchodziłam do sprawy pracy i kiedy po wypiciu "małej czarnej" zasiadłam do pisania - traktor i dwie kosiarki do trawy pod moim oknem! Wszystkie urządzenia pracujące, a panowie siedzący na kawałeczku podkoszonej trawki :) Już miałam ochotę krzyknąć: "Co wy sobie myślicie, że jak ja nie odbijam karty w fabryce codziennie o 6 rano, to znaczy, że ja nie pracuję?" Popatrzyłam jednak na nich z okna i pomyślałam sobie, że w zasadzie to im się nie dziwię, że tak właśnie pracują. Pewnie wypłatę mają liczoną od godziny, a przecież jakoś żyć trzeba :) W końcu robili dokładnie to co Panowie i Panie w okrągłym budynku na Wiejskiej, a pewnikiem jest, że za nieporównywalnie mniejsze pieniądze!
Zatem miast krzyczeć - poszłam na spacer. Kiedy odrobinę ochłonęłam wstąpiłam po papierosy, a wcześniej kupiłam sobie kwiaty od "chodnikowej kwiaciarki". pod kioskiem z fajkami spotkałam potężnego, gdzieś w okolicach 50-tki pana. Bardzo spodobały mu się moje kwiaty i zapytał gdzie się wybieram? Nigdzie - będę miała ładnie w sypialni, a skoro mąż nie kupuje mi kwiatów - kupiłam sobie sama. Wie pan - gdyby teraz mąż przyniósł mi kwiaty musiałby się tłumaczyć, że coś zbroił:) Na co zapoznany pan - i bić się w pierś! Ja - dokładnie! Pan - a jak teraz mąż zacznie się zastanawiać skąd u pani te kwiaty?
Ja - to ja będę bić się w pierś :)

Brak komentarzy: