sobota, 31 października 2009

Nostalgicznie

Cała Polska ruszyła żeby, jak to podają media, "odwiedzić swoich bliskich". Cholera jasna mnie bierze, kiedy nadchodzi pierwszego listopada!!
Dlaczego? To proste. Ja rozumiem, że wielu ludzi jedzie do miejsc, gdzie "leżą" ich najbliżsi, z potrzeby serca. Obawiam się jednak, że są tacy (i to jest ich nie mało), którzy przemierzają pół kraju, żeby pokazać się na cmentarzu. Po co? No jak to po co? Bo co powiedzą inni.
Mnie szczęśliwie nie interesuje, co powiedzą inni. Pamiętam o swoich bliskich codziennie, często palę im świece, tak po prostu, w domu. Na ich groby jadę wtedy kiedy mam taką możliwość, albo kiedy poczuję, że już bardzo chcę się z nimi "spotkać".
Ja rozumiem, że tradycja, ja rozumiem, że jestem jednostką społeczną, że powinnam szanować ogólnie uznane normy zwyczajowe i tak dalej... Kto jednak powiedział, że nie można być odrobinę nonkonformistą?
Ja nim jestem. Nie zawsze, nie w każdym działaniu, ale dosyć często. Nie ukrywam, że praktycznie zawsze sprawia mi to przyjemność:) Nikogo z moich znajomych raczej to nie dziwi, w końcu czego można się spodziewać po rudej, wrednej maUpie?:)

wtorek, 27 października 2009

Politycznie

Czytam i słucham informacji o tym, co dzieje się w naszej kochanej ojczyźnie. No, bez komentarza! Dlaczego ja nie zostałam politykiem? No Magda, jak było można. Zatraciłam taką szansę, na nicnierobienie! Jestem na siebie absolutnie wściekła!!! Absolutnie. Co prawda stare przysłowie pszczół mówi, że nie ma co wylewać łez nad rozlanym mlekiem, to jednak, wierzcie mi trudno się pogodzić.
Zadaję sobie pytanie, jakie umiejętności musi posiadać polski polityk? Przykro mi stwierdzić, ale doszukuję się tylko jednej. Musi mieć perfekcyjnie wykształcony zmysł oszukiwania. Wszystkich, łącznie z samym sobą. Patrzę na jednego z drugim (nazwisk nie ujawnię, bo sami rozumiecie: CBA, CBŚ, AW, ABW i cholera wie co jeszcze) i myślę sobie, kurde on wierzy w to co mówi!!!
Paranoja!
I w takim właśnie momencie zaczynam mniej żałować, że nie wybrałam politycznej kariery. Prawdą jest, że kłamstwa uczyłam się od arcymistrza tej dziedziny, ale nawet on nie posiadał umiejętności wiary w swoje "subiektywne prawdy". Może gdybym poćwiczyła w Sejmie czy Senacie? Kto wie?
Najwyżej, gdyby mi nie wyszło, zostałabym Eurodeputowanym:) Chociaż...

poniedziałek, 26 października 2009

Gówno w oceanie wiedzy

Kiedyś śmiałam się słysząc słowa mojego promotora, skądinąd profesora zwyczajnego, który mówił, że magister to gówno w oceanie wiedzy, a doktor to takie samo gówno tyle, że dopłynęło bliżej brzegu. Wysnuliśmy wtedy wniosek, że profesor również jest gównem, ale będącym już na brzegu oceanu.
Dzisiaj, dziesięć lat po studiach, zdaje sobie sprawę, jak bliscy absolutnej prawdy byliśmy:)
Profesor, zazwyczaj każdy, ma w głowie mnóstwo danych, ale najważniejsze jest to, że ma pokorę. Dotyczy ona zarówno samej wiedzy jak i życia. Co więcej, próbuje zrozumieć swojego studenta, często nawet mu pomóc.
Co do tytułu naukowego "doktora" jak i do ludzi, którzy go posiadają, mam bardzo mieszane uczucia! Dlaczego? Bo jedni z nich są bliżej profesora, inni niestety bliżej magistra!!!
Zapytacie, dlaczego niestety?
Już spieszę z odpowiedzią!!!
Nie ma nic gorszego jak gówniany magister (najgorzej taki, który skończył studia w szkole dłuższej niż wyższej), który jest absolutnie pewien, że ma patent na nieograniczony zasób wiedzy, we wszystkich dziedzinach naukowych!!! Koszmar, tragedia, chamstwo i drobnomieszczaństwo. Zaprawdę powiadam Wam, wszyscy studenci Rzeczypospolitej, strzeżcie się wykładowców posiadających naukowy tytuł magistra:) Informuję Was również, że ja, mając praktyczne doświadczenie, w żadnym razie nie ośmielam się "magistra" nazywać tytułem naukowym!!!

niedziela, 25 października 2009

Ideały

Jaka żona jest żoną idealną?
Chociażby taka, która gotuje dobry obiadek i nie drze mordy na męża, że siedzi przy kompie ze słuchawkami na uszach!!!
Na przykład taka, która jedzie z mężem na zakupy i uwaga, podstawowym kupowanym produktem jest dobre mięso, na dobry posiłek dla jej Pana!!!
Idealna żona nie robi wymówek mężowi kiedy On dostaje kwiaty i upominki od innego faceta!!!
Nie wydzwania z częstotliwością piętnastominutową, kiedy chłop wybierze się z kumplami na piwo!!!
Dba o Jego wizerunek, uspokaja i głaszcze.
W końcu ideał drugiej połówki zabiera męża do dobrej restauracji, na dobre śniadanie, dbając by posiłki podawały niezłe dupcie. Pozwala mu się dobrze najeść i napatrzeć:)
Uwaga!!!
W tym oto miejscu skromnie stwierdzić muszę: JESTEM IDEALNĄ ŻONĄ:)

piątek, 23 października 2009

Powroty

Za oknem spadające liście z drzew i mżawka. Jakie myśli w głowie? Oczywiście Lazurowe Wybrzeże. Ciekawi mnie dlaczego wielu ludzi było w jakimś miejscu raz, zobaczyło i już. Ja uwielbiam wracać do ulubionych miejsc i to nie tylko w marzeniach. Jawa jest zdecydowanie lepsza:) Każdy z nas ma prawo do spełniania marzeń (tylko nie mówcie, że to niewykonalne), więc ja właśnie zamierzam to robić!!!
Lecimy do Nicei na karnawał, czwarty raz, więc można rzec, że to taka mała tradycja. Tradycyjnie jednak spędzaliśmy tam cztery no max pięć dni. W roku 2010 idziemy na całość. Dziesięć dni we Francji. Burżuje:) Hotel zarezerwowany, z tarasem. Będę mogła dzielić się francuskim śniadaniem z żebrakami (czytaj z mewami). W planach jest także święto cytryn w Menthon i jeden dzień w najbardziej romantycznym mieście świata - Paryżu!!! Bardzo cicho dodam, że ja oczywiście wybieram się do Eze (zapas perfum się kończy, haha). Tyle, że to jest tajemnica. Inaczej moja połówka przez następne miesiące będzie zastanawiała się jak odwieść mnie od tego niecnego zamiaru:) Bidoczek:)
I tym właśnie, prostym sposobem łatwiej będzie przeczekać burą jesień i mroźną zimę!!! Polecam!!!

czwartek, 22 października 2009

Aksjomat

Jednym z najbardziej znanych aksjomatów, jest aksjomat Archimedesa. To właśnie tenże starożytny myśliciel rzekł był: "Dajcie mi punkt podparcia, a poruszę Ziemię". Ja jednak dzisiaj nie o aksjomacie starożytnego naukowca, ale nowożytnego filozofa, czyli o aksjomacie Magdy. No może Magdaleny, albo Rudej, nieważne, w każdym razie którejś z nich. Mhm.
Przyjaciele i znajomi mówią: Magda napisz książkę!!! A ona co? Cytuję: "Dajcie mi temat, a napiszę ją". Ehh. Jak jej powiedzieć, że szuka wymówki? Zasadniczo, po prostu powiedzieć. Ale po jaką jasną cholerę narażać się na potok miliona uzasadnień, że to nieprawda?
Qrde, powinnam jednak chyba energię, którą użytkuję na uzasadnianie braku tematu, spożytkować zaczynając po prostu pisać. Tyle wokół mnie się działo i dzieje. Prowadzę tysiące rozmów z różnymi ludźmi, bardziej i mniej interesującymi. Tyle opowiadań Leosi zostało w mojej głowie, jej przysłów, wyrażeń, rad i poleceń. Ale nie!!! Magda cokolwiek zaczyna pisać, po kilku stronach jest tym tak znudzona, że klękajcie narody!!! A najśmieszniejsze jest to, że zwala to oczywiście na karb tego, że urodziła się zodiakalnym bliźniakiem!!!
Kiedy podejmuje decyzję, że znowu zacznie pisać, to co pierwsze wtedy przychodzi jej do głowy? "No przecież prosiłam, dajcie mi temat":)
Cóż wypada jedynie mieć nadzieję, że ktoś kopnie ją w dupę i nakaże brać się za robotę:)

środa, 21 października 2009

Probacja!!

Skąd taki tytuł? Jak zwykle, znikąd, czyli z moje głowy:)
Jak często używamy wyrażeń: probacja, wolność kontrolowana, nadzór, kontrola czy w końcu inwigilacja? To pytanie zasadniczo kieruję do kobiet, które posiadają drugie połówki. A więc moje Panie, używamy ich bardzo rzadko, natomiast dziesięć razy częściej stosujemy pojedyncze zabiegi, a czasami nawet nasze zachowania świadczą o tym, że nie są pojedynczymi działaniami a raczej stadnymi!!!
Tak, tak. Możecie się na mnie obrazić, ale takie są fakty. Siada jedna z drugą w knajpce przy kawie i jedna rzecze: wiesz, mój facet mnie zdradza. Aha, natychmiast zapala się czerwona lampka i myśl: to może i mój mnie zdradza?
Nie obchodzą ją fakty. Nie ma znaczenia, że jej facet wychodzi do pracy na 9.00 a po 17.00 już jest w domu, kupiwszy jeszcze chleb po drodze. Bez znaczenia jest, że wszystkie weekendy i inne wolne dni spędza tylko z nią. Nie!!! Bo po co? Należy rozpocząć totalną inwigilację, połączoną z nadzorem i kontrolą i ze wszystkim co jeszcze można znaleźć w całej literaturze przedmiotu. Sprawdzanie sms-ów, połączeń, kontrolne telefony, przetrzepywanie kieszeni garnituru i co tam jeszcze głupiej babie do głowy przyjdzie.
Wraca taki boroczek do domu i melduje, że idzie z kumplami na piwo. Akurat, już mu wierzy, że na piwo a tym bardziej, że z kumplami. Na pewno umówił się z jakąś lafiryndą!!!
Rzeczony więc bidoczek udaje się na to piwo i z piętnastominutową częstotliwością odbiera telefon od swojej ukochanej. Tak myszko, już niedługo, zaraz będę się zbierał, oczywiście kochanie, że wrócę przed 21.00!!!
Panowie, wszyscy, którzy to wytrzymujecie jesteście wielcy. Żal mi tylko, że zazdrościcie mojej połówce.
A Wam Panie powiem jedno, im częściej i dłużej takoż czynić będziecie, tym szybciej doczekacie się, że Wasze mrzonki staną się rzeczywistością!!!

wtorek, 20 października 2009

Praca nie do końca naukowa

Sosnowska Ty kiedyś napiszesz pracę doktorską na temat sznurka! Tymi słowami moja polonistka kwitowała Magdzine wywody przeprowadzane w szkolnych wypracowaniach.
Ponieważ, jak wszystkim wiadomo, praca doktorska nosi raczej miano - naukowej, to jednak tej na temat powyższy do końca tak nazywać nie należy.
Zatem moja praca, będzie dziełem (tak, tak - dziełem) nie do końca naukowym. No bo weźmy taki sznurek, taki zwyczajny na przykład do wiązania snopów. I od razu możemy przejść, po uprzednim wyjaśnieniu z czego jest on zrobiony i w jaki sposób, do tego jak bardzo jest przydatny w produkcji tak zwanego chleba codziennego. No bo przecież gdyby nie on (ten sznurek) zboże trudno byłoby zebrać "do kupy" i przewieźć do dalszego przetwarzania.
Kiedy powiemy "sznur" możemy mieć już do czynienia na przykład z szubienicą. Dobrze zawiązana pętla z mocnego (niezrywalnego) sznura. I tutaj, w sposób bardzo płynny przechodzimy do systemu karnego i penitencjarnego. Oczywistym jest fakt, że możemy omawiać system polski, ale również europejski i ogólnoświatowy.
W obecnej dobie znane jest wiele półproduktów, z których produkujemy sznurek. Kiedyś jednak najpopularniejszym z nich były konopie. A z czym kojarzą nam się konopie? Oczywiście z Indiami!! Stąd już bardzo blisko do problemu narkomanii i jej społecznych skutków.
Nie mogę dzisiaj zdradzić więcej wątków dotyczących interesującego mnie sznurka. Zresztą już te powyżej zapodane spokojnie zapewnią możliwość posiadania tytułu naukowego. I to zapewniam Was, że powyżej magistra. Który, umówmy się, stracił prestiż w ciągu ostatnich lat...

poniedziałek, 19 października 2009

Jedno pytanie

Ciągle plącze mi się po głowie małe pytanko, na które za nic znaleźć odpowiedzi nie potrafię!
Na jaka cholerę, grzecznie pytam, faceci próbują zrozumieć kobietę?
No bo przecież, oczywiście to jest moje, skromne zdanie, sami sobie robią krzywdę. Ehh...
Zaprzątają sobie głowy milionem pytań. Dlaczego ona tak zrobiła? Dlaczego mi to powiedziała? Dlaczego na to nie chciała się zgodzić? I na domiar złego zaczynają się zamieniać w domorosłych, cholera psychologów.
Prawdą jest oczywiście, że czasami, my baby, jesteśmy zmierzłe i upierdliwe. Przyznam się, że ja szczególnie. Ale czy wtedy mój facet musi próbować mnie zrozumieć? Jeszcze raz pytam po jakiego, jasnego grzmota? Przecież wielu swoich (często irracjonalnych) zachowań sama nie rozumiem:)
No to jak mam Mu wytłumaczyć, dlaczego właśnie tak uczyniłam?
Ileż wygodniej (i spokojniej) będzie, jeżeli facet tak po prostu nałoży słuchawki, posłucha dobrej muzyki i weźmie taką jedną z drugą, głupią babę, na tak zwane przeczekanie. Niechże się wyszczeka, niechże zrobi coś głupiego, niechże nawet trochę czuje się nieszczęśliwa. Przecież jej w końcu przejdzie, a Jego ominie awantura.
Panowie, uwaga, apeluję!!!
Nie próbujcie zrozumieć swoich kobiet, błagam. One same siebie nie rozumieją, a Wy zaoszczędzicie sobie na pewno bólu głowy:) Zdradzę Wam jeszcze jedną tajemnicę, takie postępowanie często również pozwala na zaoszczędzenie środków płatniczych:)

piątek, 16 października 2009

Po długiej przerwie

Długo mnie tutaj nie było ponieważ moje "myśli i czyny" były zaprzątnięte innymi kwestiami. Jakimi? O tym potem. Dzisiaj nie mam ochoty na wyjaśnienia:)
Dzisiaj myślę o czymś innym. Moje przyjaciółki urodziły dzieci. Śliczne i zdrowe. Jedna ma dwóch chłopów, druga zmierzłą babę. Jednak rzecz nie w płci dzieci, a nawet nie w samych dzieciakach. Skoro są moimi przyjaciółkami, tajemnicą Poliszynela jest, że są jednakowo pie...... jak ja. Szczerze, miałam obawy, że biedne będą te małe szkraby. A tu, kolokwialnie mówiąc, dupa. Obie są typowymi "matkami Polkami". Dwie kwoki, dla których niewiele istnieje poza tymi rozwrzeszczanymi dziadami.
No i chciał, nie chciał, pojawiła się refleksja. Ty Magda nie nadajesz się na matkę:) Nie żebym z tego powodu rozpaczała, raczej mi ulżyło. Świadomość, że nie muszę karmić, przewijać, kąpać i wyskakiwać z łóżka w środku nocy, jest wysoce budująca. Myślę sobie, że matką trzeba się urodzić i nieprawdą jest, że każda nią może być. Ja mogę, pewnikiem jednak jest, że nie powinnam:) Taka wersja został ustalona i jej będę się trzymała. Prawdę rzekłszy nie jest to tylko moja opinia. Wtajemniczeni będą wiedzieli czyja jeszcze:)