czwartek, 28 sierpnia 2008

Trzy!

Kiedyś napisałam, że zawsze byłyśmy trzy. No i dzisiaj się to na mnie zemściło. Jest was trzy - to robota też dla trzech. Pamiętam kiedy w informatyce wchodziło w obieg pojęcie "wielodostępu", wtedy myślałam, że dotyczy to jedynie komputerów. No i okazało się, że bardzo się myliłam. Rano siadłam do poprawek pracy i natychmiast przypomniałam sobie, że spotykam się dzisiaj z koleżankami z pracy na ploty. Doszłam więc do wniosku, że trzeba trochę uporządkować mieszkanie (kot grasował po nim całą noc, ponieważ w ciągu dnia śpi snem sprawiedliwego), ugotować coś lepszego niż zazwyczaj i siebie doprowadzić do stanu używalności. Miotałam się więc pomiędzy łazienką, garnkami a stwierdzeniami naukowymi. Fajnie co? I zrobiłam wszystko. Najgorsze jest to, że muszę przyznać samej sobie, że ja naprawdę wiele potrafię, jeżeli tylko zechcę! Qrde. Tak nie powinno być. Ja chcę raz być bezbronną kobietą, która niewiele potrafi, opiera się na męskim mocnym ramieniu, nie musi podejmować diecezji i w ogóle niczego nie musi! Tak chcę! Chociaż na troszkę! Proszę, podaję łapkę i macham ogonkiem:-)

środa, 27 sierpnia 2008

Nie jestem sama:-)

Nie ja jedna złorzeczę na polskie urzędy! Chociaż dzisiaj byłam po prostu oczarowana. Panie w Wydziale Komunikacji Dzielnicy Mokotów spowodowały, że wprowadzona zostałam w stan osłupienia! Były pomocne, zabroniły płacić (niech płaci towarzystwo ubezpieczeniowe - stwierdzenie pań), pokazały palcem jaki kwit i jak wypełnić i do tego od razu poprosiły do wolnego okienka!
Wybryki natury! To się normalnie w naszym kraju nie zdarza! I choć dzisiaj obsługa w urzędzie mile mnie zaskoczyła nie żywię nadziei, że tak będzie zawsze i wszędzie! Aha na poczcie też nie było kolejki i pani też miła! Armagedon normalnie.
Za to pan, który przyszedł przede mną do urzędu rzucał strasznie niecenzurowanymi słowami!
Co z tego, że pan kupił motocykl, miał fakturę zakupu na której napisane było, że pojazd jest "nowy" - skoro nie było jego daty produkcji! Mógł być nowy, ale produkowany na przykład w roku 1990. A co może nie? Kazano panu dokonać tak zwanego "przeglądu zerowego" i zapłacić oczywiście za niego 100PLN. Próbowaliśmy wytłumaczyć, że w numerze VIN zawarta jest data produkcji! Nic z tego! Się chłopak nacieszył, dwa tygodnie temu kupił motocykl, w tamten weekend miał być u narzeczonej nad morzem! Nie dojedzie biedaczek bo nie może zarejestrować motorka:-) I znowu poczułam się jak w Polsce! No bo już zaczęłam się obawiać, że idzie ku lepszemu:-)

wtorek, 26 sierpnia 2008

Pakuję walizki!

Nie inaczej! Pakuję walizki i wyjeżdżam z tego kraju! Pojadę na Okęcie i poproszę o bilet - dokądkolwiek! Dzwonię rano do Żywca żeby wyjaśnić treść otrzymanego pisma i datę jego wysłania, ale panienki obrażone, bo pewnie przerwałam im poranną kawę! Mówię, że list dostałam dzisiaj, a datowany jest 22 lipca! Panna mówi - nie szkodzi, próbuję wyjaśnić, że szkodzi bo ujęte są w nim terminy, ale moje wyjaśnienia przebiegają gdzieś obok. Dzwonię do towarzystwa ubezpieczeniowego Alianzz aby dowiedzieć się co w sprawie mojego ukradzionego autka! Przecież wysłaliśmy do Pani wykaz dokumentów do uzupełnienia! Może i tak ale ja ich nie otrzymałam! Można było wysłać e-mailem? Tak, oczywiście już przesyłamy! Czytam przesłane dokumenty i okazuje się, że nie zakończą postępowania dopóki autko nie będzie wyrejestrowane. Nie mogę wyrejestrować samochodu bo nie mam zawiadomienia z Policji o umorzeniu postępowania. Policja nie wyda mi takiego zaświadczenia, ponieważ sprawę przesłała do Prokuratury!!! I o !!!!! Myślę, zadzwonię do Gminy Klucze i dowiem się jak mogę zapłacić podatek od spadku po rodzicach! Nie mogę! I już! Muszę mieć akt własności rodziców, a takiego nigdy nie było! Muszę zatem zacząć od Wydziału Ksiąg Wieczystych z prośbą o zaświadczenie, że nigdy takich nie było, później ze starostwa muszę odebrać wycią z ewidencji gruntów, później zwrócić się do gminy o zaświadczenie, że nie było aktu własności. Niech nikt nie myśli, że to koniec! Następnie złożyć wniosek do sądu zgodnie z ustawą uwłaszczeniową z 1971 roku i powołać dwóch świadków, którzy zeznają, że w tymże roku moi rodzice od pięciu lat użytkowali ten majątek! Kiedy sąd wyda wyrok moge zwrócić się do Urzędu Skarbowego z prośbą o danie mi możliwości zapłacenia podatku od niewątpliwego mojego "wzbogacenia się". Kto jeszcze się dziwi, że chcę stąd uciec?

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Horoskop

Kto zaczyna tydzień od czytania horoskopów? Idiota? Blondynka? Nie. Magdzia! No co mnie podkusiło? No nie mam nawet fiołkowego pojęcia. Nie podejmuj ważnych decyzji, uważaj na żołądek, a w końcu tygodnia wspaniale w uczuciach. Coraz lepiej w twoim związku, być może nawet partner ci się oświadczy! No nie może to być! W jakim celu mój osobisty mąż miałby mi się oświadczać kolejny raz? Ma za dużo pieniążków, nie wie jak je wydać, więc musi kupić następny pierścionek zaręczynowy? Może jest inny powód, który na pewno nie przydzie mi do głowy. No cóż, są na tym świecie rzeczy, które nie sniły się fizjologom:-) (może filozofom, ale Ferdynand Kiepski twierdzi inaczej). Tak czy inaczej rzeczony mąż przysłał mi dzisiaj link do bloga Pana Marka Krajewskiego. Przeczytałam kilka postów. Świetnie pisze! Czy jestm zdziwiona? Nie. Trudno się dziwić, że pisarzowi łatwo przychodzi pisanie. Z jego postów bije inteligencja, łatwość formułowania zdań i tęsknota za rodzinnym miastem Wrocław. Ja jeżeli tęsknię to za ludźmi, nigdy za miejscem. Nie, to kłamstwo! Jest jedno miejsce, za którym tęsknię! Nicea! Lazurowe Wybrzeże w lutowe popołudnie! Kiedy siedzę na kamiennej plaży, wystawiam twarz do słoneczka i myślę sobie, że w Warszawie właśnie pada śnieg i jest ciemno i buro! Za tym miejscem tęsknię i zawsze będę tęskniła! Ciekawe czy kiedykolwiek stęsknię się za Warszawą?

czwartek, 21 sierpnia 2008

Nadzieja

Nadzieja umiera ostatnia! Będę się trzymała kurczowo tego stwierdzenia. Będę i już! chociaż z drugiej strony - nadzieja jest matką głupich! No i co wybrać? Osiołkowi w żłoby dano! Niestety przeprowadzka się zbliża. Nie podoba mi się to, nie ukrywam. Posiadam teraz dylemat czy mieć nadzieję, że nie wyjedziemy?, czy ją porzucić i zacząć myśleć o nauce języka? No i sobie jeszcze troszkę pobędę z tym dylematem, dzięki czemu nie będę musiała na razie nic robić:-) Cwana bestia ze mnie:-) Naczelny bezrobotny Polski, czyli Ferdynand Kiepski krzyknąłby: Halinka to jest normalnie armagedon! Chciałam że mój mąż się rozwijał, chciałam żeby robił to co lubi, chciałam żeby był szczęśliwy no i doigrałam się! Teraz płacz i zgrzytanie zębów! E tam w strasznie tragiczny to uderzyłam. Dosyć użalania się nad sobą! Magda - masz być twarda i wziąć się w garść. No dobra. Póki co idę dzisiaj z siostrą na przedpremierowy pokaz jakiejś komedii romantycznej. Mam nadzieję się dobrze bawić. Jutro też zajęty dzień. W sobotę chyba wezmę się za dukanie po niemiecku. Na początek przypomnę sobie jak zapytać o drogę. Przecież muszę w tej Szwajcarii trafiać do sklepu, raczej powinniśmy coś jeść, tym bardziej, że nie pojedziemy tam na 3 dni. Qrde, jednym słowem mówiąc będę światową kobietą!

wtorek, 19 sierpnia 2008

Ja się zabiję!

Miałam pisać! To ważne, ponieważ nigdy jeszcze tak szybko nie zbliżał się termin oddania pracy! Miałam - to dobre określenie, ze szczególnym naciskiem na czas przeszły. Najsamwprzód zabrakło mi papierosów więc musiałam iść do sklepu. Upał jak nie przymierzając na Saharze, ale to przecież normalne - jest wtorek. Kiedy ma świecić słońce? No przecież nie w sobotę czy w niedzielę! To byłoby bez sensu, gdyby ładna pogoda byłą właśnie w weekendowe dni:-)
Nic to - ma się klimę:-)
No i dzisiaj podjęłam wiekopomną diecezję! Znajdę sobie pracę na etat! A tak! I to wcale nie za pieniądze! Będę miała tylko jedno wymaganie w stosunku do pracodawcy: cisza! Aha no i może jeszcze jedno: nieograniczony dostęp do wody! I to na tyle. Nie muszę dodawać, że już dzisiaj, jak nigdy dotąd zrozumiałam Adasia Miałczyńskiego. Spieszył się do domu ale k... po co? No właśnie po co? Zapewne dlatego, że bardzo tęsknił za hałasem sąsiadów i służb porządkowych. Fajnie jest kiedy od rana "po głowie" jeżdżą dwie kosiarki do trawy, wyłączają wodę z powodu remontu (jak to się ładnie nazywa magistrali wodnej), a pijany sąsiad o mało co nie wybija sobą Twoich drzwi! Fajnie, prawda? Jest woda więc się kąpie i wychodzę z domu. Może na ulicy jest spokojniej? Wrócę wieczorem i przysięgam, że będę rozkoszowała się ciszą:-)

czwartek, 14 sierpnia 2008

Czwartek, wydawało by się, że taki jak każdy inny!

Piszę, sprzątam (ale bez przesady) i w przerwach panikuję! Biorąc pod uwagę jak wielka jest moja panika, nie ukrywam, że przerwy w pisaniu i sprzątaniu są dosyć długie! Czyżby, niestety znowu nadszedł czas na podejmowanie ważnych (może nawet życiowych decyzji)? Niestety, na to właśnie wygląda! A ja się nie zgadzam! Ja protestuję! Ja zaraz pokażę focha i to takiego z przytupem! Guzik prawda! trochę się nie zgodzę, trochę poprotestuję i podejmę słuszną decyzję! Jakie ma znaczenie to, że się boję? Żadne! A może nawet w tym względzie pozytywne! Stare porzekadło mówi, że jeżeli czegoś się bardzo boisz - to zrób to! Nie ukrywam, że jeżeli zajdzie taka potrzeba zbiorę wszystkie moje siły i Alusię oczywiście i wypuszczę się na szerokie wody lepszej części Europy:-) Tak jak w Warszawie nauczyłam się doskonale jeździć samochodem, obsługiwać różnego rodzaju bankomaty, wpłatomaty i parkometry tak w Szwajcarii zacznę od nauki języka. Nie ukrywam, że skoro mam się już uczyć obcego języka, to cieszę się, że jest to niemiecki. Lubię go. Chociaż zawsze wszystkim tłumaczę, że zmiany w życiu są dobre i pożądane, to sama się ich boję. W całym jednak swoim szaleństwie i nieodpowiedzialności wiem, że i dla mnie są one dobre. Szczęście, że pozwolono mi jeszcze zachowac malutką odrobinkę rozsądku. Chociaż prawdę mówiąc nie przepadam za nim:-)

wtorek, 12 sierpnia 2008

Miła odmiana!

Porzuciłam dzisiaj wszystkie problemy i rozpracowywanie spraw urzędowych! Chciałam mieć miły i spokojny dzień. Taki jest do tej pory i oby tak się zakończył. Dla odmiany, żeby się nie nudzić i nie siedzieć po próżnicy zaczęłam studiować historię hotelarstwa w Polsce i na świecie. Tak jak podejrzewałam jest ona podobnie stara jak stara jest historia ludzkości. Bardzo zadziwiła mnie historia hotelu, który do 2005 roku był uważany za najbardziej ekskluzywny na świecie. Do dzisiaj ma siedem gwiazdek!!!! Ot niespodzianka! Myślałam, że skala ekskluzywności hoteli kończy się na pięciu gwiazdkach. Ale jeżeli mamy do czynienia z takim "deluxem" to matko jedyna! Zatoka Perska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, sztuczna wyspa! Żadnych pokoi, jedynie apartamenty! Najmniejszy ma prawie dwieście metrów kwadratowych! Osobista ochrona, osobisty kierowca i osobisty kucharz. Na każdego gościa przypada 6 osób obsługi. Pisząc to czuję się jakbym przeniosła się w zupełnie inny świat, a nawet inny wymiar! Sprawdziłam - polskie biura podróży też mają ten hotel w ofercie! Pobyt jednej osoby na dobę wyceniły sobie na 20000 złtych polskich! A ja myślałam, że szczytem marzeń byłoby polecieć na Kreml! Eh! Niekoniecznie, Jakby to było, gdybym na obiad do restauracji z pokoju hotelowego popłynęła łodzią podwodną? Jakby było uczyć się nurkowania, oglądać żywe rafy koralowe, zwiedzać muzea i wypożyczać książki nie wychodząc z hotelu? Jakby to było najpierw skorzystać z hydroterapii, później sauny, fitness, i zażyć odprężającego masażu nie ruszając się z miejsca? Jakże śmiesznie byłoby oglądać fontanny i kasakdy mieniące się ferią barw mając świadomość, że na każde moje skinienie czeka osobisty lokaj, który jest do mojej dyspozycji 24 godziny na dobę? Ciekawe czy byłoby bajecznie czy nudno? Jeszcze się zastanowię jak sobie to zinterpretuję:-)

poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Normalny kraj

Możesz mieć nadzieję, żyjąc w Polsce, że żyjesz w normalnym kraju. Pod jednym jednak warunkiem. Nigdy niczego nie będziesz załatwiać w jakimkolwiek urzędzie! W każdym innym przypadku - dno i wodorosty! Jedziemy z siostrą rejestrować autko siostrzenicy w Urzędzie Miasta Katowice. Siostra narychtowana, posiadająca wszystkie dokumenty - więc ja jestem spokojna. Udało mi się pokonać 300 km w niezłym czasie jak na ograniczenia jakie panują na naszych polskich dróżkach. Obie jesteśmy pełne optymizmu:-) Opłatę za rejestrację opłacamy bez przeszkód (wyższą niż w Warszawie) i gnamy na drugi koniec miasta żeby dokonać tejże rejestracji. Jesteśmy i kolejka jest również. Spoko kilkanaście osób - damy radę. Po chwili okazuje się, że to jest kolejka jedynie do weryfikacji dokumentów czyli tzw. sortowni. W tejże sortowni ważne urzędzniczki (jeżeli oczywiście masz komplet wymaganych dokumentów) zapodają Ci datę rejestracji odległą o tydzień. Innej możliwości nie ma. Przy okienku sortowni okazuje się, że jeżeli posiadasz upoważnienie do załatwiania wszystkich spraw dotyczących rejestracji samochodu, to nie upoważnia Cię ono do napisania żadnego kwitu. Dlaczego? Bo tak! Urząd jest czynny do 15.30 ale o 15.00 nie wykonuje się już żadnych czynności ponieważ panie urzędniczki malują usta i stoją w blokach stratowych do wyjścia. O 15.32 odbijasz się od drzwi i dowiadujesz się, że urząd jest zamknięty i ty niezdyscyplinowany petent wychodzisz drzwiami awaryjnymi. Matko jedyna! Dzisiaj już milczę! Nakręciłam sie strasznie, a nie chcę napisać czegoś czego później będę musiała żałować!

niedziela, 3 sierpnia 2008

Horroru ciąg dalszy!

Dzielna mokotowska policja przyjęła mnie już o 21.00 i poinformowała mnie, że zgłoszenie kradzieży pojazdu odbywa się według algorytmu. Wyciągnęła skrót algorytmu (jakieś 40 stron) i zaczęła mnie zadawać pytania. Szczęśliwie ta część policji była wyjątkowa rozgarnięta - na początek przeprosiła za zadawanie głupich pytań - później zaczęła je zadawać. Akurat do tej części policji nie mam żalu, bo wszystko załatwiła tak szybko na ile pozwolił algorytm i jeszcze była miła. Więc oki. Towarzystwo ubezpieczeniowe potrzebuje danych z tejże wspomnianej ogólnie wyżej mokotowskiej policji, ale tego już tak szybko (kilka dni) nie dostanie. To znaczy, że my nie dostaniemy odszkodowania, nie będziemy mieli samochodu i qrde nie wiadomo co jeszcze. Myślałam, że nareszcie zacznie nam się coś układać, widać jednak, że jeszcze nie pora. Póki co jutro jeszcze troszkę się wykłócę z organami ścigania, miło załatwię inne sprawy i o! Od czwartku jeżdżę innym wozem. Nissan note! Ładnie brzmi, auto jednak nie lepszej klasy niż maluch. Jedyny co mi się w nim podoba to wielostrefowa klima. Kiedy wczoraj spróbowałam wyprzedzać na trasie miałam wrażenie, że nie ma tam po maską stu koni, ale jeden bidoczek i to do tego wypasiony jak "nasza szkapa". Teraz kiedy dzisiaj skończyłam już działalność artystyczną w kuchni mam chwilkę wolną i żeby nie myśleć ile mam problemów zastanawiam się jakie teraz kupimy autko. Termin "teraz" jest tutaj względny i może on nastąpić na przykład dopiero za kilka tygodni i jeżeli tak się stanie to będzie to znowu "zasługa" dzielnych organów ścigania. Nic to i tak jak zwykle damy radę!