środa, 27 sierpnia 2008

Nie jestem sama:-)

Nie ja jedna złorzeczę na polskie urzędy! Chociaż dzisiaj byłam po prostu oczarowana. Panie w Wydziale Komunikacji Dzielnicy Mokotów spowodowały, że wprowadzona zostałam w stan osłupienia! Były pomocne, zabroniły płacić (niech płaci towarzystwo ubezpieczeniowe - stwierdzenie pań), pokazały palcem jaki kwit i jak wypełnić i do tego od razu poprosiły do wolnego okienka!
Wybryki natury! To się normalnie w naszym kraju nie zdarza! I choć dzisiaj obsługa w urzędzie mile mnie zaskoczyła nie żywię nadziei, że tak będzie zawsze i wszędzie! Aha na poczcie też nie było kolejki i pani też miła! Armagedon normalnie.
Za to pan, który przyszedł przede mną do urzędu rzucał strasznie niecenzurowanymi słowami!
Co z tego, że pan kupił motocykl, miał fakturę zakupu na której napisane było, że pojazd jest "nowy" - skoro nie było jego daty produkcji! Mógł być nowy, ale produkowany na przykład w roku 1990. A co może nie? Kazano panu dokonać tak zwanego "przeglądu zerowego" i zapłacić oczywiście za niego 100PLN. Próbowaliśmy wytłumaczyć, że w numerze VIN zawarta jest data produkcji! Nic z tego! Się chłopak nacieszył, dwa tygodnie temu kupił motocykl, w tamten weekend miał być u narzeczonej nad morzem! Nie dojedzie biedaczek bo nie może zarejestrować motorka:-) I znowu poczułam się jak w Polsce! No bo już zaczęłam się obawiać, że idzie ku lepszemu:-)

Brak komentarzy: