czwartek, 26 listopada 2009

Pustak ciąg dalszy...

Może nie do końca, może niezupełnie, ale coś ostatnio rzadko przesuwają mi się obrazki przed oczyma i jeszcze rzadziej boli mnie głowa!!! Jednym słowem mówiąc: myślenie nie jest moją najmocniejszą stroną.
Nie powiem, ostatnie trzy dni nie było najgorzej. Spłodziłam trzydzieści stron! Temat masakra. Stany Zjednoczone w walce z terroryzmem. Na dzień dobry podeszłam bardzo poważnie do tematu. Myślę sobie, ależ będzie wątków!!! I po kilku godzinach - rozczarowanie. Ale jakie!!! Toż to oni nic nie robią!!! Zostawić im trzeba, że torturują jeńców podejrzanych o terroryzm i swoich obywateli pozbawiają praw, zaglądając im nawet do kart zdrowia i kart bibliotecznych. Ehhhh.... No i przywaliłam w tej pracy dosyć dokładnie. Zaznaczyłam jedynie kończąc swoje wypociny, że wszystkie wnioski są prywatnymi opiniami autora:)
I po takich zmaganiach, dzisiaj znowu jakaś dupa!!! Nic, żadna myśl, żaden wątek, nic, nic, nic...
Czyżbym znowu musiała przeczekać? A może człowiek już do reszty zdurniał i tak zostanie? Może już tak do uśmiechniętej śmierci zostanę sobie pustakiem? Hahahaha... znowu zadaje pytania. Ostatnio coś za dużo, moim zdaniem, mam pytań. A jak zabraknie mi czasu na znalezienie na nie odpowiedzi?

poniedziałek, 23 listopada 2009

Pustak

Tytuł miał brzmieć: Pustak. Napisało się (samo się napisało, bardzo stylistycznie Magda) pustak i niech tak pozostanie!!!
Jestem absolutnym pustakiem. Przekombinowałam w zeszłym tygodniu z pisaniem. Wyrzuciłam sobie w kosmos 30 stron pracy (wiadomo word mądrzejszy od użytkownika, więc nie odzyskałam) i chciał nie chciał w pięć dni musiałam machnąć 70 stron.
W sobotę fakt, odpoczęłam!!! Wczoraj spróbowałam coś spłodzić, hurra udało się całe 5 stron!!! Pomyślałam: dobra moja, dam radę.
Albo za szybko się ucieszyłam, albo moja muza (cholera jedna) gdzieś polazła!!!
I teraz pytanie: poszukać jej i błagać żeby wróciła, czy dać jej spokój i poczekać aż sama zechce wrócić? No nie wiem... Hmm...
A niech sobie cholera pobryka, dam jej dzisiaj święty spokój i pobędę sobie do jutra pustakiem. Tak, nie kobietą z pustką w głowie, ale właśnie pustakiem:) Wypada mi jedynie mieć nadzieję, że nie jest to stan trwały. Chociaż.... tak jest łatwiej:)

niedziela, 15 listopada 2009

Wiedza - zbawienie czy przekleństwo?

Od z górką dwóch lat moim drugim zawodem stało się pisanie. Oprócz blodzenia i jakichś marnych początków, jakichś moich osobistych wypocin, stałam się domorosłym ekspertem pisania prac naukowych:)
Samo przez się, stało się tak, że niezależnie od mojej woli zaczęłam zdobywać wiedzę i poszerzać zasób słownictwa. Szczerze, wiele z tej wiedzy zapewne nigdy mi się nie przyda, ale zauważyłam, że zaczyna się i to mocno przydawać moim znajomym. To już coś!!!
Nie zaprzeczam, że ja ją także wykorzystuję, ale zazwyczaj do wymądrzania się:)
I właśnie w tym momencie rodzi się tytułowe pytanie. Czy to dobrze, że ją posiadłam, tę ową wiedzę (i posiadam codziennie więcej), czy lepiej byłoby jej nie mieć?
Odpowiedź wydaje się być banalnie prostą: wiedza jest ogólnie pożądaną sprawą!
Okazuje się, że niekoniecznie. Zaczynam rozmawiać z kimś kogo wcześniej nie znałam i... Ehhhh.... Jest zajebiaszczo jeżeli to osoba, która ma jakieś pasje, zainteresowania albo w ogóle cokolwiek. Gorzej, kiedy okazuje się być kimś banalnym, nudzi mnie natychmiast wręcz śmiertelnie!!!
Jasno widać, że wiedza i poszerzone horyzonty często utrudniają kontakt z innymi. Tak czy owak, ja nie zrezygnuję z tego co mam i więcej, będę zdobywała tego więcej:) Szczęściem niezaprzeczalnym jest fakt, że blisko siebie posiadam ciekawych i inteligentnych ludzi:)

piątek, 13 listopada 2009

Mądrzenia sie ciąg dalszy...

Skoro mój osobisty facet twierdzi, że ciężko żyć z mądralą, to podaję do jego osobistej wiadomości, że najdalej jutro lub pojutrze będę pisała o możliwościach prowadzenia działalności gospodarczej, o walce Stanów Zjednoczonych z terroryzmem oraz pyknę recenzję książki pod tytułem: Ukraina pomiędzy Rosją a Polską:) I jak się tu nie mądrzyć?:)
Prawdę jednak rzekłszy to powyższe stwierdzenie Miśka, to taki przytyk, który można skierować również w jego stronę. Teraz siedzi przed kompem, gra w swoją ukochaną grę, programuje i gada przez telefon. Nadmienić jeszcze muszę, że to rozmowa ze Szwajcarem, prowadzona w języku angielskim!!! I kto tu jest mądralą?
Dobraliśmy się jak w korcu maku:) jak dwie połówki jabłka, a Leośka rzekłaby: jaki szedł takiego spotkał:) Pocieszającym jest fakt, że nie weszliśmy w posiadanie dzieci. Aż boję się pomyśleć, jak wymądrzałby się taki mały obsraniec:)
Dobra, zarządzam weekend, o tym wymądrzaniu jeszcze pomyślę, myślę jednak, że "bez pał litra etowo nie rozbieriosz":)

czwartek, 12 listopada 2009

Brak zdziwienia

Im dłużej człek przebywa na tym łez padole, tym mniej dziwi się światu. Tak mówią mądrzy tego świata. Ja natomiast, jak zwykle inaczej niż wszyscy, oczywiście dziwię się wszystkiemu oprócz swojego zakręcenia! Kiedy byłam maleństwem, podobno nikt ze mną nie mógł wytrzymać (szczerze wierzę) i babcia uspokajała rodziców, że jak skończę trzy lata to mi przejdzie. Później z trzech zrobiło się siedem i tak dalej. Kiedy kończyłam szkołę średnią, mówiłam sobie: Magda należy dorosnąć!!! Na mówieniu się skończyło. Zero kobiecej dojrzałości! Null absolutny skupienia i zaangażowania w jakikolwiek temat bądź działanie. Wszystko po trochu i po łebkach. Matko kochana, toż to przecież już stara bab jestem. Czasami, tak żeby nie było absolutnej wiochy, trochę udaje, że w końcu dorosłam. Wstyd przecież przed chłopem i rodziną. Prawdę należy rzec, że kto jak kto, ale mój chłop na to udawanie nabrać się nie da. Czasami żałuję, że jest tak inteligentny:)
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie mogę być normalna i skupiać się na jednej rzeczy na jeden raz. No bo jak? Dzisiaj pisałam na temat aktów stanu cywilnego, pozycji społeczno-ekonomicznej kobiet w Polsce XXI wieku, a na koniec przejrzałam książkę pod tytułem "Stosunki międzynarodowe w regionie Azji i Pacyfiku". Machnę jej recenzję, a co mi tam:) Czuję sie absolutnie usprawiedliwiona.

wtorek, 10 listopada 2009

Niepodlegli

Krzyczymy jak to bardzo jesteśmy niepodlegli. Żyjemy w demokratycznym państwie, mam wolność słowa, wolność wyznania i jakiej tam jeszcze wolności chcemy sobie zażyczyć. I dobrze! Nasi pradziadowie w końcu o to walczyli!
Jednak moim skromnym zdaniem, które absolutnie nie jest obiektywne, ale o tyle ważne, że moje, bo dla mnie moje zdanie jest dosyć ważne, ci rzeczeni dziadowie w grobie nam się przewracają!
Nie przyjmuję żadnych wyrazów oburzenia, ponieważ wiem, że tak jest na pewno!
Świętujemy dzień odzyskania niepodległości piekąc indyka! No ja pierdziu, czy indyk jest naszą potrawą narodową? To po to potrzebna nam była ta cała wolność, żeby się tak sobie oddać amerykanom? Czy my nie mamy naszych królików, gęsi czy kaczek? Nie wspomnę już o tym, że amerykanie żrą tego indyka w Święto Dziękczynienia, a nie w Dzień Niepodległości!
To jeszcze nic! Czytam program telewizyjny i co moje oczy widzą? Oczywiście o 20.00 startuje film "Dzień niepodległości". I fajnie, bo film generalnie dobry, ale na litość boską główną postacią nie jest niestety marszałek Józef Piłsudski! A może to ja nie znam naszej historii i może rzeczywiście Polska swoją wolność zawdzięcza wysokiemu, przystojnemu murzynowi??????

niedziela, 8 listopada 2009

Bez tytułu

Dzisiaj Misiek powiedział: Jesteś aniołem Kiciu, co ja bym bez Ciebie zrobił? To miłe, prawda?
Prze chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzią i pomyślałam, że pewnie miałby normalną, zrównoważoną żonę:)
Czasami myślę sobie, co on bidoczek zrobił w poprzednim wcieleniu, że został skazany na mnie? Bo czym ja sobie zasłużyłam na dobrego męża, to przecież jest ogólnie wiadome:) Jeżeli nawet ta wiedza nie ma zasięgu globalnego, a jedynie lokalny, to i tak rozwodzić się nad tym nie mam zamiaru.
Ogólnie rzecz ujmując, w ogóle nie będę się nad niczym rozwodziła. Dlaczego? To proste, ponieważ ostatnio aż nazbyt zafilozofiłam. To straszne, sama się przestraszyłam, że zrobił się ze mnie taki chłopski filozof:) Dlatego też tak mi przyszło do głowy (no bo gdzie miało przyjść) i nawet trafiło chyba nie obok, że będę studiowała filozofię:)
W sumie mogę skończyć następujące kierunki: zarządzanie i marketing, japonistyka, stosunki międzynarodowe, obronę międzynarodową, transport i spedycję, PR, reklamę, że o socjologii i psychologii nie wspomnę:) Niedawno facet, który nawet mnie nie zna, nazwał mnie "wykształconą paniusią". Niech tam, obrażała się nie będę, ale może dać mu do tego jakąś rzetelna podstawę? Hmmmmm.....

piątek, 6 listopada 2009

Normalna kobieta

Kilka dni wcześniej ustalone zostało jaka kobieta jest idealną żoną. Nieskromnie przypomnę, że stwierdzono również kto nią jest:)
Dzisiaj zastanawiam się, jaka to jest: normalna kobieta!
Dla wielu to ktoś taki, kto:
a) wyszedł za mąż,
b) urodził dzieci,
c) pracuje,
d) pierze, gotuje, sprząta,
e) spotyka się z koleżankami i narzeka, że nie ma czasu, że mąż myśli tylko o seksie, że na niewiele im starcza, że dzieci nie chcą się uczyć.......wszystkiego nie wyliczę!!!
Dla innych normalną kobietą jest piękna, zadbana blondynka, koniecznie w szpilkach, uśmiechnięta i raczej szukająca rozumku!
Jeszcze inni widząc stanowczą Szefową, która absolutnie nie znosi sprzeciwu, mówią: i to jest właśnie normalna kobieta.
Dla mnie normalna kobieta (moje zdanie nie jest obiektywne, bo podobno moja płeć jest żeńska), to taka, która ma trosze z każdej wyżej opisanych!
To trochę żona, trochę matka, po części szefowa, po części kochanka, dobry przyjaciel ze zwariowanymi pomysłami, no i w końcu musi w niej zostać odrobinę dziecka. Uuuuu, widzę, że wyszła mi jakaś wybuchowa raczej mieszanka:) Trudno. Jak mawiał profesor Wódz: co dla jednych jest patologią, dla innych jest normą:) Ze spokojnym sumieniem mogę zapodać stwierdzenie, że w wielu kręgach naszych rodaków, bezsprzecznie moge uchodzić za patologię:)

czwartek, 5 listopada 2009

Filozowania ciąg dalszy

Słucham i oglądam Fakty TVN. Może niekoniecznie jestem oryginalna, ale racją jest, że każdy obywatel chociażby pokrótce, powinien wiedzieć co dzieje się u nas i w świecie. Zresztą w świecie to też u nas:)
Oglądam więc te fakty i czekam oczywiście na materiał Darka. Bo Ten to albo na wojnie, albo w służbach mundurowych. A tak na marginesie, ciekawe czy taki materiał Mu przydzielają, czy sam je wybiera, z tak zwanego sentymentu? Ale ja nie o tym dzisiaj. Darek zastanawia się czy słynny szef CBA jest nadal funkcjonariuszem, czy wraz ze stanowiskiem stracił także pracę. Prawdy bidoczek nie dociekł, czemu w naszej ojczyźnie trudno się dziwić.
Nie wiem jak to jest z najtajniejszymi służbami Rzeczypospolitej, ale wiem jak to jest w innych służbach. Po cichutku przyznam się, że nie jeden raz powtarzałam, że komendantem się bywa, a policjantem się jest. Czy jeżeli generał Jaruzelski przestał być dowódcą jakiejś jednostki wojskowej, to znaczy, że przestał być żołnierzem? No nie!
Biorąc jednak pod uwagę to, że owa firma jest absolutnie bardziej elitarna niż inne, że jest tak utajniona, że baby w finansowym pewnie nie wiedzą komu przesyłają pensje na konta, to może jak przestaje się być jej szefem, to w ogóle przestaje się istnieć...

środa, 4 listopada 2009

Bez filozowania

Usłyszałam ostatnio: Ależ dzisiaj filozujesz! Dobra, zatem już nie będę. To znaczy oczywiście, że będę, ale może nie dzisiaj:)
Dzisiaj jeszcze dogorywam z grypą w łóżku i uwaga, rozpatruję działania Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych w walce z terroryzmem. No i nie filozuj człowieku. Ale żeby nie brzmiało zbyt poważnie, to w tak zwanym międzyczasie gotuję rosół:)
Wracając jednak do tego terroryzmu. To mam pytanie. Dlaczego Amerykanie tak krzyczą na tych bidoczków terrorystów? Przecież sami wyhodowali żmiję na własnym łonie!! Kto ich finansował, żeby dali w dupę Ruskim? No nie kto inny, jak demokratyczne rządy "ukochanych Stanów Zjednoczonych". Słowa więcej nie powiem, bo jeżeli agenci CBA czytają blogi, to może się zdarzyć, że zamkną mnie, wymyślając, że wiem coś więcej, albo nie daj Bóg oskarżą mnie o współpracę z Al-Kaidą.
Żeby nie zmieniać zbyt bardzo tematu, to czytam właśnie ostatnią Chmielewską. I tak mi się teraz skojarzyło, że nasi smutni panowie z CBA raczej kryminały winni pisać. W końcu wszędzie znajdą aferę, więc wyobraźnię mają co najmniej tak bujną jak Pani Joanna. Ile pożytku mogłoby być z takiego działania! W żaden sposób nie ucierpiałby niewinny człowiek, a z drugiej strony pobieraliby (ci agenci) tantiemy ze sprzedaży książek, a nie wysokie pensje z naszych podatków.
Ehhh, miałam nie filozować, może jutro...

poniedziałek, 2 listopada 2009

Się zgubiłam

Zaczęłam myśleć i zapomniałam, że proces ten może być niebezpieczny. Niebezpieczny nie tylko dla otoczenia, ale przede wszystkim dla mnie samej.
No i się zgubiłam! Gdzie? No jak to gdzie? No w potoku myśli, ehhh....
Do jakiej motywującej książki nie zajrzysz, znajdziesz słowa: walcz o to co chcesz osiągnąć! Wyznaczaj sobie cele, miej marzenia. I gitara. Ja to wszytko rozumiem, cele wyznaczone, marzenia, a jakże sięgają chmur. Zaczęłam walczyć i co? I lipa! Walczysz o coś, o kogoś, a cel sam w sobie coraz dalej. Napisano jednak - nie poddawaj się! Małymi kroczkami, na pewno dojdziesz tam gdzie chcesz! Dobra, niechaj będzie. Przyznam się, że ta metoda, w moim wydaniu jest w fazie testowania, to też póki co się na jej temat nie wypowiadam. Może się okazać, że jest skuteczna i wyjdę na ostatnią kretynkę, wymądrzając się na początku:)
Wracając do tego mojego zgubienia. Zauważyłam jednak, że żadna książka nie zawiera przepisu na życie! Z mojego doświadczenia bowiem wynika, że często jest tak, że osiągasz coś, dopiero wtedy kiedy przestaje Ci na tym zależeć. Jeszcze częściej zdarza się tak, że im mniej żądasz, tym więcej dostajesz!
Stąd właśnie moje zgubienie. Walczyć, czy nie! Żądać czy nie! Przeć do celu, czy lajtowo czekac co przyniesie nowy dzień, tydzień, rok...? Nie wiem!

niedziela, 1 listopada 2009

Magda, Magdalena, Małysia

Muszę niestety wrócić do początku. Do tego, że do jasnej cholery nie radzę sobie z tą nieokiełznaną trójcą. Kiedy Magdalena mówi: daj spokój, bądź wyrozumiała, nie nadymaj się, nie płacz, nie krzycz i tak dalej... Wtedy Małysia idzie do kącika i buczy jak nie przymierzając dwa roje wściekłych szerszeni!!! Nie idzie jej uspokoić, wytłumaczyć. Jak jest nieszczęśliwa, to absolutnie skrajnie, jak ma powód do szczęścia, jest jak lawina, też jej nie powstrzymasz. Dobrze jest, jeżeli gdzieś w pobliżu jest Magda. Tylko ona jedna potrafi coś lekko wypośrodkować.
Później dziwi ją fakt, że wielu ludzi nie potrafi z nią wytrzymać!!! No bo dlaczego? Przecież wszystko jest w porządku. Przecież jest chodzącym ideałem!!!
Tak, aniołem nawet rzekłabym tyle, że z czarną dupą!!!
Wszystko to nic. Co jednak ma powiedzieć ktoś kto skazany jest na życie z nimi wszystkimi?
Zazwyczaj bidoczek nie wypowiada się w tej kwestii:) Na pytania pod tytułem: Misiek, ale powiedz, jestem przecież normalną kobietą, prawda? - pada odpowiedź: Kiciu kocham Cię i nigdy się z Tobą nie nudzę:) Trafił mi się dyplomata:)