poniedziałek, 2 listopada 2009

Się zgubiłam

Zaczęłam myśleć i zapomniałam, że proces ten może być niebezpieczny. Niebezpieczny nie tylko dla otoczenia, ale przede wszystkim dla mnie samej.
No i się zgubiłam! Gdzie? No jak to gdzie? No w potoku myśli, ehhh....
Do jakiej motywującej książki nie zajrzysz, znajdziesz słowa: walcz o to co chcesz osiągnąć! Wyznaczaj sobie cele, miej marzenia. I gitara. Ja to wszytko rozumiem, cele wyznaczone, marzenia, a jakże sięgają chmur. Zaczęłam walczyć i co? I lipa! Walczysz o coś, o kogoś, a cel sam w sobie coraz dalej. Napisano jednak - nie poddawaj się! Małymi kroczkami, na pewno dojdziesz tam gdzie chcesz! Dobra, niechaj będzie. Przyznam się, że ta metoda, w moim wydaniu jest w fazie testowania, to też póki co się na jej temat nie wypowiadam. Może się okazać, że jest skuteczna i wyjdę na ostatnią kretynkę, wymądrzając się na początku:)
Wracając do tego mojego zgubienia. Zauważyłam jednak, że żadna książka nie zawiera przepisu na życie! Z mojego doświadczenia bowiem wynika, że często jest tak, że osiągasz coś, dopiero wtedy kiedy przestaje Ci na tym zależeć. Jeszcze częściej zdarza się tak, że im mniej żądasz, tym więcej dostajesz!
Stąd właśnie moje zgubienie. Walczyć, czy nie! Żądać czy nie! Przeć do celu, czy lajtowo czekac co przyniesie nowy dzień, tydzień, rok...? Nie wiem!

1 komentarz:

Michał Bartczak pisze...

Ale dziś filozujesz!

No po prostu...