niedziela, 15 listopada 2009

Wiedza - zbawienie czy przekleństwo?

Od z górką dwóch lat moim drugim zawodem stało się pisanie. Oprócz blodzenia i jakichś marnych początków, jakichś moich osobistych wypocin, stałam się domorosłym ekspertem pisania prac naukowych:)
Samo przez się, stało się tak, że niezależnie od mojej woli zaczęłam zdobywać wiedzę i poszerzać zasób słownictwa. Szczerze, wiele z tej wiedzy zapewne nigdy mi się nie przyda, ale zauważyłam, że zaczyna się i to mocno przydawać moim znajomym. To już coś!!!
Nie zaprzeczam, że ja ją także wykorzystuję, ale zazwyczaj do wymądrzania się:)
I właśnie w tym momencie rodzi się tytułowe pytanie. Czy to dobrze, że ją posiadłam, tę ową wiedzę (i posiadam codziennie więcej), czy lepiej byłoby jej nie mieć?
Odpowiedź wydaje się być banalnie prostą: wiedza jest ogólnie pożądaną sprawą!
Okazuje się, że niekoniecznie. Zaczynam rozmawiać z kimś kogo wcześniej nie znałam i... Ehhhh.... Jest zajebiaszczo jeżeli to osoba, która ma jakieś pasje, zainteresowania albo w ogóle cokolwiek. Gorzej, kiedy okazuje się być kimś banalnym, nudzi mnie natychmiast wręcz śmiertelnie!!!
Jasno widać, że wiedza i poszerzone horyzonty często utrudniają kontakt z innymi. Tak czy owak, ja nie zrezygnuję z tego co mam i więcej, będę zdobywała tego więcej:) Szczęściem niezaprzeczalnym jest fakt, że blisko siebie posiadam ciekawych i inteligentnych ludzi:)

1 komentarz:

Michał Bartczak pisze...

Żona mądrzejsza od Męża....

... przekleństwo czy błogosławieństwo? Nie wiem - ale wiem że na pewno jest ciekawie.

No i zawsze można w tzw. 'międzyczasie' pogadać :)