Nie niuchaj mi tu w Miśka talerzu, tylko zbierz się i sama usmaż:)))
Musisz mieć dwie pierwsi kurczakowe albo indykowe - jak wolisz (tyle, że indykowa jedna wystarczy):)
Zanim jednak weźmiesz się za mięsko, trzeba narychtować ciasto na tempurę (bo dobrze jest, jeżeli ono sobie w lodówce jakąś godzinkę przed smażeniem posiedzi). Siem bierze dwanaście łyżek mąki pszennej i cztery łyżki mąki ziemniaczanej (nie możesz zapomnieć, że na każdą łyżkę mąki kartoflanej, przypadają cztery łyżki mąki zwykłej). Wciepujesz je do miksera, dodajesz sól i pieprz, dwie łyżki mielonego curry, dwa jaja i około jednej szklanki zimnej, przegotowanej wody. Zamykasz mikser i pozwalasz, żeby dokładnie wszystko wymieszał i do lodówki:)
Później, wcześniej wspomniane pierwsi drobiowe, kroisz w takie paski, gdzieś około na dwa centymetry szerokie i posypujesz solą i pieprzem i pozwalasz im pół godzinki przejść tymi przyprawami.
Na koniec w garze albo rondlu, albo frytownicy (jeżeli takową posiadasz), rozgrzewasz dużą ilość oleju, tak nawet do 200 stopni, kawałki kurczaka dokładnie obmaczowujesz we wcześniej zrobionym cieście i wciepujesz je do gara:)
Piecze się tak długo, aż ciasto się mocno zrumieni:)
Takie kurczaczki można zajadać samotne. Misiek jadł je wczoraj z warzywami z patelni a ja z surówką z kiszonej kapusty:) Smacznego:)