wtorek, 7 grudnia 2010

Kulinarny skandal:)

Ostatnio moja połówka ma zajawkę na coraz nowsze przepisy kulinarne! To znaczy podrzuca pomysły, bo nie żeby gotował, a broń Boże. No i wymyślił smakowy, weekendowy szał!!! Najsamwpierw "przeleciałam" pół Warszawy, aby na to kulinarne szaleństwo zakupić składnik podstawowy, czyli uważajcie: MORTADELĘ!!!
Mój Miś kciał znowu poczuć smaki dzieciństwa. Ja natomiast ucieszyłam się, że spróbuję czegoś nowego, ponieważ schabowe z mortadeli, to nie są smaki mojego dzieciństwa. Po pierwsze, nigdy nie wolno mi było jeść w szkolnych stołówkach (bo zawsze czekał na mnie obiad w domu), a po drugie na tenże obiad w domu, nikt nigdy nie chciał mi zrobić takich kotletów, bo to podobno było jedzenie dla tych co nie mieli mięska (a ja jestem córką rzeźnika):)
Dotarłam więc z rzeczoną mortadelą do domku, pokroiłam ją w plastry i delikatnie posypałam pieprzem, i w końcu "otoczyłam" te kotlety w jajku i tartej bułce. Usmażyłam na masełku, ugotowałam ziemniaczki i zapodałam również zieloną sałatę.
A teraz muszę się do czegoś przyznać! Kotletów było sześć. Na obiad zjedliśmy po dwa, a ostatnie dwa Miś zostawił sobie na kolację. Nie doczekały kolacji, ponieważ jego rodzona żona mu je zażarła:)

11 komentarzy:

ozon pisze...

Zeżarłaś ten specjał z głodu, czy taki pyszny był? Raz jeden próbowałam i mi nie przeszło przez gardło. Coś sie porobiolo z Bloggerem.

Michał Bartczak pisze...

Szamała aż się jej uszy trzęsły :)

Nie wierzcie że tego się nie da zjeść - jak mortadela jest dobra to i kotlety są niam :)

... a na pewno mają więcej mięska niż zestaw w McDonaldzie...

ozon pisze...

McDonalda obchodzę szerokim łukiem. Paskudztwa tam robią. Raz jeden jadłam, a i tak nie zjadłam do końca.

Ruda pisze...

Ja McDonalda też omijam:) Ale mortadelowe kotlety zeżarłam ze zwyczajnego łakomstwa :)

ozon pisze...

Tak myślałam :)))

orhen pisze...

Nie rodzona, o nie. Na własnej KRWI wyhodowana. Wyrazy współczucia jednak dla Ciebie. Mortadela (z wymion) zawiera biodro-szerzący składnik tłuszczowy.

Ruda pisze...

Cholewcia Heniu, musiałeś przypominać o tym czynniku:)
A parówki też są z wymion, a dzieciaki jedzą aż im się uszy trzęsą:)))

ozon pisze...

Bo to "łatwogryźne" jest i smarkacze bez pełnego zestawu uzębienia mogą to "wtrajać". Ale teraz, to jeszcze gorsze paskudztwo, niż było kiedyś.

Ruda pisze...

Wiem i dlatego nie jadam:) Wolę polędwiczkę i to od zaprzyjaźnionego rzeźnika:)))

ozon pisze...

Nie Ty jedna:))) A krakowska podsuszana?

Ruda pisze...

I kińdziuk:) mniam :)))