Mój Miś kciał znowu poczuć smaki dzieciństwa. Ja natomiast ucieszyłam się, że spróbuję czegoś nowego, ponieważ schabowe z mortadeli, to nie są smaki mojego dzieciństwa. Po pierwsze, nigdy nie wolno mi było jeść w szkolnych stołówkach (bo zawsze czekał na mnie obiad w domu), a po drugie na tenże obiad w domu, nikt nigdy nie chciał mi zrobić takich kotletów, bo to podobno było jedzenie dla tych co nie mieli mięska (a ja jestem córką rzeźnika):)
Dotarłam więc z rzeczoną mortadelą do domku, pokroiłam ją w plastry i delikatnie posypałam pieprzem, i w końcu "otoczyłam" te kotlety w jajku i tartej bułce. Usmażyłam na masełku, ugotowałam ziemniaczki i zapodałam również zieloną sałatę.
A teraz muszę się do czegoś przyznać! Kotletów było sześć. Na obiad zjedliśmy po dwa, a ostatnie dwa Miś zostawił sobie na kolację. Nie doczekały kolacji, ponieważ jego rodzona żona mu je zażarła:)
11 komentarzy:
Zeżarłaś ten specjał z głodu, czy taki pyszny był? Raz jeden próbowałam i mi nie przeszło przez gardło. Coś sie porobiolo z Bloggerem.
Szamała aż się jej uszy trzęsły :)
Nie wierzcie że tego się nie da zjeść - jak mortadela jest dobra to i kotlety są niam :)
... a na pewno mają więcej mięska niż zestaw w McDonaldzie...
McDonalda obchodzę szerokim łukiem. Paskudztwa tam robią. Raz jeden jadłam, a i tak nie zjadłam do końca.
Ja McDonalda też omijam:) Ale mortadelowe kotlety zeżarłam ze zwyczajnego łakomstwa :)
Tak myślałam :)))
Nie rodzona, o nie. Na własnej KRWI wyhodowana. Wyrazy współczucia jednak dla Ciebie. Mortadela (z wymion) zawiera biodro-szerzący składnik tłuszczowy.
Cholewcia Heniu, musiałeś przypominać o tym czynniku:)
A parówki też są z wymion, a dzieciaki jedzą aż im się uszy trzęsą:)))
Bo to "łatwogryźne" jest i smarkacze bez pełnego zestawu uzębienia mogą to "wtrajać". Ale teraz, to jeszcze gorsze paskudztwo, niż było kiedyś.
Wiem i dlatego nie jadam:) Wolę polędwiczkę i to od zaprzyjaźnionego rzeźnika:)))
Nie Ty jedna:))) A krakowska podsuszana?
I kińdziuk:) mniam :)))
Prześlij komentarz