czwartek, 28 października 2010

Weźmisz czarno kure...

To akurat tytuł książki mojego ulubionego autora:)
Ja jednakowoż tak czy owak zakupiłam byłam kurczaczka (bez zbędnej wiedzy, czy miał czarne czy białe upierzenie). Już w domu dokładnie go wymyłam (i powyrywałam resztki piór) i pokroiłam byłam na osiem części (mało równe wyszły mi były, ale na temat ostrości moich noży kuchennych wypowiadała się nie będę). Te "równe" kawałki kury wciepnęłam do garnka na przesmażone 10 dkg boczku wędzonego z jedną cebulkę i schowałam pod pokrywką, na małym gazie. Podusiłam (matko, znowu dusiłam) kilka minut i zdejmując pokrywkę pozwoliłam by wyparowała cała woda. Aha, no oczywiście wcześniej posoliłam i popieprzyłam tą kurę!
Kiedy nie było już wody, zapodałam dwie łyżki przecieru pomidorowego i zalałam białym, wytrawnym Pinotem:). Nie takim z kartonika, tylko dobrym wytrawnym, białym winem, Pozwoliłam żeby sos się zredukował do takiej sobie konsystencji śmietany i już:)
Do tego mało wytwornie - zapodałam gotowany ryż i mizerię:)
Polecam - mięsko rozpływało się w ustach, a teraz trochę ciężko oddychać, ale warto było:)
Pewnie można taką kurę zjeść także z ziemniaczkami albo bułeczką:))))
Mmmm, rozmarzyłam się:)

środa, 27 października 2010

Dla Adasia:)))

W cyrku na Wiejskiej deklaracje do deklaracji, jedni je podpisują, inni nie kcą, bo to nie oni owe deklaracje popełnili:)
Żeby nie dać się zwariować i nie zacząć pić już przed południem, a także specjalnie dla Adasia, dzisiaj będzie "Pijany gulasz":)
Najlepiej do niego wziąć po 30 dkg dwóch różnych mięsek (ja zapodałam schab wieprzowy i schab cielęcy), ale równie dobrze sprawdza się zwyczajna świńska łopatka:)
Zaczyna się prozaicznie, czyli podsmażeniem na masełku dwóch średnich cebul pokrojonych w dosyć grubą kostkę. Do zrumienionej cebulki zapodać mięsko też pokrojone w kostkę i dobrze podsmażyć. Później naciepnąć na to łyżkę stołową mielonej papryki i małą łyżeczkę kminku! Powinien tam być, ponieważ jak mawia mój Miś: korespondentuje on z piffkiem. Dlaczego z piwkiem? Ano dlatego, że wszystko to co już mamy zalewamy właśnie tym szlachetnym trunkiem:) Tak ze 3/4 szklanki i pozwalamy się temu dusić jakieś pół godzinki. W tak zwanym międzyczasie bierzemy jedną kromkę razowego chlebka o bardzo drobno go pokruszyć. Końcem końców wciepujemy pieczywo i dolewamy znowu tyle samo piffffka i mieszamy (co by się nie przypaliło) jakieś cirka ebaut 15 minut:)
Do tego koniecznie muszą być kluchy kładzione, ale jak je zrobić żeby wyszły jak moje - nie zdradzę:) Adasiu - smacznego:)))

wtorek, 26 października 2010

Strogonow

Aleksander Grigorjewicz Stroganow (ros. Александр Григорьевич Строганов) (ur. 1795 – zm. 1891) – rosyjski generał-adiutant, minister spraw wewnętrznych Rosji 1839-1841, członek rosyjskiej Rady Państwa od 1849, mnister Spraw Wewnętrznych i Policji w Rządzie Tymczasowym Królestwa Polskiego Fiodora Engela, generał gubernator wojenny Sankt Petersburga w 1854, generał gubernator besarabski, noworosyjski, połtawski, charkowski, czernihowski. Uczestnik wojen napoleońskich, brał udział w tłumieniu powstania listopadowego. (źródło: Wikipedia)

No, no - zdolny i z piękną przeszłością:) Ale mój Strogonow ma światlejszą przeszłość, ponieważ został od ręki, w całości zeżarty:)

Wzięłam dużą cebulę, pokrojoną w półplasterki lekko podrumieniłam na wielkiej łysze masełka. Na rzeczoną cebulę zapodałam 60 dkg najlepszego na świecie mięska, pokrojonego w paseczki i lekko oprószonego mąką. Wspomniane powyżej mięsko to oczywiście najprawdziwsza polędwica wołowa. Tak sobie się to dusiło jakieś 20 minut, a później zrobiłam co należało, czyli do garnka wciepłam 30 dkg wcześniej uduszonych (również na masełku), pokrojonych w plasterki, pieczarek i delikatnie podlałam wodą i pozwoliłam znowu chwilę, o zgrozo muszę powtórzyć to słowo, podusić się temu Strogonowowi. Kończąc te niecne poczynania zapodałam łyżkę słodkiej, mielonej papryki, dwie łyżki przecieru pomidorowego oraz nie żałowałam 30% śmietanki:) Jedzonko na talerzu zostało ozdobione (dosyć obficie) natką pietruszki, a na talerzyku obok pojawiły się bułeczki grahamki:)

Mogę tylko dodać: Niebo w gębie...

poniedziałek, 25 października 2010

Państwo prawa

Przepraszajmy się, przestańmy się obrzucać inwektywami, zastanawiajmy się ilu politykom jeszcze przydzielić ochronę borowików (skądinąd jest ich już tak dużo, że niezłe "grzybobranie" można by zainicjować).
I w dupie miejmy całą resztę! W dupie miejmy, że przekroczyliśmy wysokość dopuszczalnego długu publicznego, i to także, że codziennie każdy statystyczny Polak (który podobno nie istnieje), wydaje więcej na tak zwane życie!
Nie zwracajmy uwagi na to, że płacimy 460 obibokom, którzy płaszczą dupska na fotelach sejmowych i wzajemnie odrzucają projekty ustaw! Po co to robią? Jak to po co? To proste, niech sobie kto inny je ustanowi albo na następną kadencję znowu będą mogli udawać, że coś robią!
I tym wszystkim dzisiaj zajmują się politycy i media! Jakoś mało kogo obchodzi, że warunkiem dla istnienia państwa prawa (już nie wspomnę o sprawiedliwości) jest dobrze funkcjonujący wymiar sprawiedliwości! Prokuraturze właśnie zabrakło pieniędzy na prowadzenie najważniejszych śledztw, to pytam grzecznie, kiedy zabrakło na zajmowanie się tymi "mniej ważnymi"? Bo domniemywam, że tymi ważnymi określa się Smoleńsk i pana Olewnika!
Policjanci już od marca przynoszą prywatny papier do drukarek, wyłączają okresowo windy w swoich budynkach i mają zakaz używania czajników elektrycznych!
Cytując wszystkim nam znanego wieszcza: Nikt mi już nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne...

sobota, 23 października 2010

Francuska dieta

Na śniadanie keks i seks, na obiad seks i keks, na kolację tylko seks:) Jak po miesiącu nie widać efektów - odrzucić keks :)

piątek, 22 października 2010

Deklaracje

Deklaracje smoleńskie, deklaracje łódzkie i to pewnie nie koniec! Zatem ja dzisiaj z deklaracją rydułtowską! To, że z deklaracją to pikuś (albo pan Pikuś), ja żądam żeby ją wszyscy nasi sławni i wielcy podpisali. Wczoraj na kopalni Rydułtowy zginął górnik. No i co z tego? Zginął se chłopina i już! Owszem, podano że miał 46 lat, żonę i trójkę dzieci i już. W sumie nie powinno nic dziwić, w końcu to jakiś tam sobie człowieczek, tylko górnik, więc nad czym się rozwodzić? Kogo obchodzi jego trójka dzieci? Kto zastanowił się jak im pomóc? No przecież nie ma czasu! Trzeba kilkanaście godzin deliberować, czy wolno zabijać ludzi (w sensie zamrażać zarodki ludzkie). Te "dzieci" są przecież ważniejsze od tych, które może chodzą do przedszkola, a może do szkoły i zasadniczo im życiu już nic nie zagraża. Ale w głębokiej czarnej dupie mają wszyscy to, czy mają te dzieci buty aby pójść do szkoły i czy w tornistrach mają chociażby jedną kanapkę!
Grzeją te swoje wygodne dupska w ławach poselskich, a kiedy ktoś ich poprosi o merytoryczną rozmowę, w sumie nie ktoś, a sam prezydent, to idą do niego z deklaracją napisaną przez prezia. Co więcej, prezio rzecze, że jeżeli pan Prezydent podpisze ów dokument, to wtedy on z nim porozmawia! Nie dość, że gówno ich wszystko obchodzi, nie dość, że wokół sieją nienawiść i zamęt, to jeszcze qrwa szantażują Prezydenta! Bez komentarzy...

czwartek, 21 października 2010

Od kuchni

Wyłączyłam telewizję! Dosyć tego, zaczęłam się obawiać o swoje zdrowie psychiczne! Wzięłam panią Chmielewską (kolejny raz), aby móc zacząć logicznie i pozytywnie myśleć!
Za chwilkę pójdę do kuchni, żeby jeszcze bardziej "znormalnieć":)
Wezmę trzy bakłażany, pół kilograma mielonego mięska, pomidorki, paprykę, cebulę, czosneczek, przecież pomidorowy, parmezan (albo jakiś innym twardy żółty ser) no i jeszcze oczywista: pieprz, sól i co tam mi się jeszcze z "przyprawowej szuflady" wyciągnie.
To takie zielone pękate, przekroję na pół i wytargam z niego to co tam w nim w środku siedzi (później to wytargane przesmażę na masełku). Mięsko mielone się udusi (także na masełku, ale jakby ktoś nie lubił bądź bał się cholesterolu, to może na oleju, ale za ten smak nie ręczę):) Do wspomnianego mięska dorzucę cebulę, paprykę, ze dwa pomidorki i czosnek i jeszcze trochę poduszę (a co mi tam). Mając oczywiście nadzieję, że pisząc "uduszę" nie podżegam do mordu. Chociaż nie ukrywam, że mam dzisiaj zamiar "zamordzić" bakłażany:)
Później to uduszone włożę do połówek tego zielonego i przykryję tym podduszonym wytarganym z niego! Kończąc "zamordzenie" i duszenie natrę na to parmezanu i żeby mordom stało się zadość, wsadzę to wszystko na 20 minut do piekarnika:) Miś będzie szczęśliwy:)

środa, 20 października 2010

I demokracja poszła w pizdu!

"Mord łódzki jest dowodem na to, że demokracja jest zagrożona' - Prezes.
Nie wiem czy rządząca partia wie, że stosuje morderczą socjotechnikę wobec partii opozycyjnej, ale Jaro to wie. Więcej, Jaro twierdzi, że Tusk to drugi Gomułka, który rzekł był: Raz zdobytej władzy nie oddamy. Zatem nasuwa się jeden wniosek - po trupach do dalszej władzy.
Antek i Beata twierdzą, że być może zabójca (pamiętajmy, że to zabójca a nie morderca, ponieważ w naszym prawodawstwie nie istnieje pojęcie morderstwa), nie działał w pojedynkę! Może zatem Tusku i inni zamachowcy na życie pana prezesa, wynajęli płatnego zabójcę???
Nikt z PiS-u rankiem nie zadaje pytania jak czuje się rodzina zabitego, czy na przykład jaki jest na obecną chwilę stan zdrowia ich rannego prawnika! Zadają za to pytanie (Antek): Co działo się przez osiem godzin z zatrzymanym, od momentu zatrzymania do chwili przesłuchania przez prokuraturę?
Otóż informuję szanownych, zadających pytania, że po pierwsze: zatrzymanego należy najpierw przeszukać dokładnie (z uwagi na jego bezpieczeństwo i innych, bo gdyby próbował popełnić samobójstwo, to dzisiaj wszyscy policjanci byliby współwinni tuszowania "mordu"). Następnie trzeba go zawieźć do lekarza, który stwierdzi czy można go osadzić w PDOZ, czy to nie będzie również niosło ze sobą jakiegoś zagrożenia. Następnie trzeba sprawdzić jego personalia i na przykład sprawdzić jego przeszłość kryminalną, jeżeli takowa była. Należy również wstępnie go rozpytać, ponieważ jest podejrzanym o zabójstwo (robi się tak nawet jeżeli jest podejrzany o kradzież). Poza tym, kochani posłowie PiS-u, założę się, że na I Komisariacie Policji w Łodzi pracuje kilkunastu policjantów na zmianie, którzy mają inne również inne zadania do wykonania!
Byłoby miło, gdyby niektórzy, zanim zadadzą jakieś pytanie, przez chwilę się zastanowili!
I tak już nawiasem: Po katastrofie smoleńskiej, wilczki PiS-u mówiły, że pan Kaczyński jest pierwszym tragicznie zmarłym prezydentem wolnej Rzeczypospolitej Polskiej. Dzisiaj, przywołali zamach na prezydenta Narutowicza. Czyżby legitymowali się aż tak wybiórczą pamięcią, czy wiedzą historyczną?

wtorek, 19 października 2010

Rodzimy terroryzm...

Nie do siedziby Platformy, nie do siedziby SLD czy PSL, ale do łódzkiego biura PiS wpadł facet i zaczął zabijać! W sumie powinnam być zszokowana i zbulwersowana, a nie jestem! Nie dziwię się człowiekowi w żadnej mierze. Oczywiście nie próbuję usprawiedliwiać zabójstwa, ale jedno jest pewne - chłopu po prostu, zwyczajnie puściły nerwy. Pewnie rankiem bidoczek włączył telewizor i usłyszał grzmoty na temat in vitro i innych postanowień prawnych. Zapewne miał dosyć wszechwiedzących i w każdym calu "naj". Nie wykluczam, że wkurzył się największym posągiem na świecie "Chrystusa Króla". Wydane bzdurnie kolejne setki tysięcy złotych, kiedy może jemu zabrakło w aptece na aspirynę, albo co gorsza na bułkę w spożywczaku!
Często i mnie się scyzoryk otwiera w kieszeni, "wyżywam" się jednak inaczej. Ten pan nie wytrzymał, wziął nóż i stwierdził, że pozbawi świat przynajmniej kilku oszołomów!
Panowie PiS-iory pamiętajcie - agresja rodzi agresję, inaczej być nie może!

poniedziałek, 18 października 2010

Szczęście mnie dzisiaj ogarnęło:)

Jakaś błogość z samego rana na mnie spłynęła. Nieważne, że zimno, nieważne, że poniedziałek i nieważne, że mam trochę pracy! Ważne, że mogę być szczęśliwa. Błogosławieni ci, którzy podjęli się dyskutować czy "zabijać" zarodki i czy prawo do życia ma dziecko numer jeden, dwa czy numer trzy! Pomijając oczywiście fakt, że dawno winni byli to zrobić, ale podobno: co się odwlecze to nie uciecze! Moje szczęście jednakowoż nie jest stricte związane z tą dyskusją. Zgadzam się, że ta metoda dająca możliwość posiadania dzieci jest bardzo potrzebna, smuci mnie jednak fakt, że przepełnione są domy dziecka:( (co może mieć związek również ze stosowaniem "naturalnej" antykoncepcji, czyli żadnej).
Wracając jednak do powodu mojego szczęścia. Od mocno dłuższego czasu, z własnego wyboru, byłam poza kościołem katolickim, poza jakimkolwiek zresztą. Ja tak wybrałam, i co prawda bardzo rzadko, ale czasami zastanawiałam się czy to była dobra decyzja. Dzisiaj jego eminencja, ekscelencja i co tam jeszcze, powiedział, że każdy poseł, który poprze ustawę "in vitro", z urzędu jakoby znajdzie się poza kościołem. PO swojemu, czyli po Magdzinemu, wytłumaczyłam sobie, że skoro każdy poseł to i każdy myślący Polak, również! Zatem, od dzisiaj, z czystym sumieniem (bo nieużywanym) nie muszę zastanawiać się czy kiedyś podjęłam dobrą diecezję - dzisiaj mnie po prostu wyrzucili i już :)))

sobota, 16 października 2010

Kiełbaska wyborcza

Jeżeli nam pozwolicie wygrać - to będziemy mogli przez następne cztery lata, dalej zmieniać Polskę! Jeżeli wygrają inni, stanie się źle! Jeżeli ich dopuścicie do władzy, wszystko to co my już zrobiliśmy pójdzie na marne! Nie pozwalajcie im dojść do władzy, aby nie mogli kontynuować swoich niszczycielskich zapędów!
To głosy zgoła skrajnie różniących się opcji politycznych. A jednak mówią jednym głosem. Na wszystkim tym stracimy my, ale kogo to obchodzi?
Nelly (najznamienitsza polska patriotka - Niemka z rosyjskim akcentem), twierdzi jednak, że to nie my najwięcej tracimy, ponieważ najwięcej stracił kościół! I chociażby mu teraz oddać cały kraj, to i tak swego nie odzyska! Pan premier natomiast (za którego wspomniana Nelly się modli), jest w stanie podpalić cały świat, żeby zniszczyć biedaczynę prezesa i nie mniej biedny kościół. Prezydent zaś, jeszcze przed wyborami "sobie zaszalał" (cytat Nelly) mówiąc o zlikwidowaniu krzyża, ponieważ potrzebował głosów lewicy! Prezes wcale sobie "nie szalał" mówiąc, że Oleksy to lewicowy polityk średnio-starszego pochodzenia, a nie jakaś tam postkomunistyczna świnia.
Za dwa miesiące będziemy mieli nowe władze samorządowe (niektóre nawet, jak te w Sosnowcu) nauczą się głosować poprzez przyciskanie guziczków:) Będziemy mieli nową Polskę i wszystkie spełnione obietnice. Zarówno te z lewej jak i skrajnie prawej strony!
I tutaj mój postulat - musimy otworzyć nową, wyższą uczelnię! Musi to być Hogwart! Wysyłamy tam wszystkich "politycznych" uczniów i już mamy Eldorado:)

wtorek, 12 października 2010

Szlachetny trunek

Konrad książę Cieniawski (Stinaviensis), dla ułomności ciała garbuskiem (Kokirlensis) zwany, syn Konrada książęcia Głogowskiego, proboszcz Wrocławski, zgodnym wyborem na arcybiskupstwo Salcburskie wyniesiony, udał się na objęcie swojej stolicy w towarzystwie znakomitszych prałatów i panów. Ale gdy dojechawszy aż do Wiednia dowiedział się, że w Salcburgu nie było piwa wywarzanego z pszenicy, którego on od dzieciństwa używać nawykł, ale pijano tylko wino, złożył arcybiskupstwo, i z Wiednia wrócił do Polski, do swego księstwa Cieniawskiego, które brat jego Henryk już był tymczasem objął w posiadanie (...) Dla tak błahej przyczyny, a rzekłbym, bardzo płytkiego rozumu, Konrad zrzekł się godności i stolicy arcybiskupstwa Salcburskiego, gdy mógł przecież czy z swego czy z cudzego zboża kazać sobie wyrabiać piwo, jakie mu się podobało, a nie porzucać palliusza arcybiskupiego, który był słusznem prawem pozyskał. (Ja Długosz, początek XIV wieku)

Z piwem Warka związany był również nuncjusz papieski Hipolit Aldobrandini, późniejszy papież Klemens VIII. Przebywając w Polsce bardzo zasmakował w wareckim piwie. Twierdził iż, „było wyborne, szczypiące, z koloru i smaku do wina podobne”. Po powrocie do Rzymu poważnie zachorował. Gdy na łożu boleści wyszeptał "...sancta piva di Polonia... sancta biera di Warka...", obecni przy nim duchowni, sądząc, że chodzi o jakąś nieznaną świętą, zaczęli się modlić: "Santa Piva ora pro nobis" ("Święta Pivo, módl się za nami"). Chory, słysząc to, wybuchnął śmiechem. W rezultacie wrzód, z powodu którego cierpiał, pękł i Aldobrandini zaczął zdrowieć.

W takiej sytuacji pozostaje jedynie zapodać stare przysłowie pszczół, które brzmi: Cudze chwalicie - swego nie znacie. Jeżeli kiedykolwiek, komukolwiek przyjdzie do głowy wychwalanie na przykład osiągnięć amerykańskiej kultury, niechaj przypomni sobie powyższy tekst. Kiedy po obszarze współczesnej Ameryki biegały stada bizonów, a sami Amerykanie w ogóle nie istnieli, wysocy dostojnicy kościelni, dla naszego piwa rezygnowali z niewątpliwych awansów, a najwyższy namiestnik kościoła się do niego "modlił":)
I tak już całkiem na marginesie (taka mała rada dla lekarza prezesa), może lepiej byłoby zamiast psychotropów zapodać Jarkowi zimną Warkę? Może zdarzyło by się tak, że cały "naród" byłby trzeźwiejszy? :)

poniedziałek, 11 października 2010

Absolutny zakaz...

:((( No przecież tak być nie może :(((
Siedemset siedemdziesiąt siedem latających (i nie latających) samolotów na trasie Polska - Białoruś! Krzyże, transparenty oraz chóralne śpiewy "ojczyznę naszą racz nam zwrócić panie"!
Osiemset osiemdziesiąty ósmy raz przedstawiane wyniki (lub ich brak) śledztwa smoleńskiego!
I dzięki temu właśnie ja mam zakaz! A ja się nie zgadzam, a ja protestuję! Ja także chcę, aby ten pan (kimkolwiek on nie jest) zwrócił mi moją ojczyznę, a jeżeli to za dużo, to niech mi odda odrobinę normalności!
Zakaz czego posiadam? Zakaz oglądania telewizji informacyjnej. I to już od soboty! A wydał go nie kto inny, jak mój szanowny małżonek! Dobra, zakaz to zakaz, ale najbardziej wkurza mnie to, że trudno z nim na ten temat "polimeryzować".
Z jednym zgodzić się nie mogę, a mianowicie z grupową odpowiedzialnością! Jeżeli mediom odwaliło, jeżeli jakimś kilku setkom Polaków odebrało rozum, to ja nie mam zamiaru, w żadnym razie za to odpowiadać!
Taaa, poprotestowałam sobie i pora na śniadanie... Nie, nie będę jadła! Nie otworzę lodówki! Co by się stało, gdybym zobaczyła tam albo jakiś niezabezpieczony dowód zbrodni, albo co gorsze kawałek Jarka, który mógłby zatruć mnie swoim jadem? Będę głodna, ale pozostawię sobie odrobinę zdrowego rozsądku! O rzekłam!

piątek, 8 października 2010

Zabrakło słów...

Zabrakło słów, opadło co mogło i wymyślcie sobie co jeszcze tam chcecie! Nie pisałam od przedwczoraj i zrobiłam to z pełnym rozmysłem! Gdybym zaczęła pisać wczoraj czy dzisiejszym rankiem - ten wpis miałby więcej przekleństw i inwektyw, niż sam wujek Gugiel mógłby znaleźć!
Rząd przedstawia propozycję budżetową na nowy, 2011 rok! Spodziewam się, że na mównicy staną ekonomiści, którzy naukowo poprą założenia tej ustawy. Wydaje mi się to być logiczne. Otóż nie. Pan minister finansów rzecze - PiS powinien przeprosić Polaków za straszenie ich wielkim kryzysem! Następnie głos zabiera wiceprezesowa PiSowiaków odpowiedzialna za ekonomię (nawiasem mówiąc jej zawód to etnograf) i uderza w te słowa: Za tragiczny stan finansów publicznych Polski, odpowiedzialna jest Platforma. To wy powinniście przeprosić media i obywateli, nas nie musicie przepraszać, bo nie jesteście w stanie nas obrazić.
To się nazywa merytoryczna dyskusja nad stanem ekonomicznym państwa! Przy takich okazjach, człowiek ma ochotę pójść na Wiejską, wleźć do tego całego cyrku i wszystkim razem i każdemu z osobna przy....
Wyłączyłam TV. Rano włączyłam, chce mimo wszystko wiedzieć co się dzieje i słyszę, że prezesunio nie komentuje bajek! Jego służby nie podsłuchiwały dziennikarzy, nie sprawdzały połączeń i tak dalej i tym podobnie! Pytam grzecznie - co jest do cholery? Nigdy nie wrócimy już do jakiej takiej normalności? To już zawsze tak ma być?

środa, 6 października 2010

Tatuś i siostrzyczka...

Impreza zakończyła się przed dwudziestą trzecią, bo zwyczajnie zabrakło alkoholu. Ciekawostką zapewne jednak jest to, że najprawdopodobniej za sprawą opatrzności Bożej, na zdjęciach policyjnych jak wół stoi lodówka, pełna wódki! Kana Galilejska czy co? Któś wodę w wódę pomieniał? Tatuś Krzysztofa nadal podtrzymuje swoją wersję powodu zakończenia spotkania towarzyskiego! Trochę to mało logiczne, ale nie wiem czy stróżom prawa rzuciło się to w oczy, czy w uszy.
Siostrzyczka zaś, nieprzerwanie od dziewięciu lat pogrążona w żałobie, szlochając mówi, że Krzysztof nie zdążył skręcić drugiej imprezy, zwyczajnie nie miał kiedy! Nadyma się, kiedy wspomina, że ktoś kiedyś brał pod uwagę samouprowadzenie się Krzysztofa, toż to kalumnie! I chyba ma rację, ponieważ zaraz później dodaje, że jeżeli jej brat chciałby się samuprowadzić, to skąd zatem wzięły się ślady opon samochodu, który wycofał pod same drzwi domu?
Swoją drogą, skąd u ukochanej siostrzyczki wiedza, że samochód ten cofał? Jak się po śladach opon poznaje, czy auto jedzie do przodu czy cofa?
Na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź: albo się samemu prowadzi ten samochód albo przygląda się jak ktoś inny to robi...

wtorek, 5 października 2010

Ależ newsy!!!

Dziewięć lat. W sumie, co to jest w porównaniu z wiecznością? Nic, pikuś, albo pan Pikuś, jak kto woli! Ja jednak wolałabym żeby nasz opinia publiczna zajmowała się czymś innym , niż porwaniem pana Olewnika! Z drugiej zaś strony, delikatnie życzyłabym sobie, aby prokuratura i policja, zajęła się tym faktem wcześniej i dokładniej. Cóż, to tylko moje pobożne życzenia! Po tysiącach dni, prokuratura dostrzegła, że mają dwa filmy z domu Olewników, nakręcone w dniu po porwaniu. Nie byłoby w tym nic szczególnego (w końcu nasz wymiar sprawiedliwości nie jest znany z pośpiechu), gdyby nie to, że teraz dopiero zobaczyli, że na każdym z tych filmów inaczej stoją meble w pokoju! Wow, pogratulować spostrzegawczości! Nie wiedzieć dlaczego, dzielni przedstawiciele "organów" postanowili "przebadać" kanapę (swoją drogą, aż dziw bierze, że państwo Olewnikowie, trzymają w domu taką starą kanapę) i znaleźli ślady "kałuży" krwi! Nikt, ale to absolutnie nikt nie wie, do kogo ta krew miałaby należeć - bo na pewno (z tym na pewno, to może trochę przesadziłam), nie do tych, których DNA przebadano. Wysoce prawdopodobnym jest, że do przywódcy porywaczy, ale dla odmiany, jego DNA "organa" nie posiadają:)
Siostra pana Krzysztofa, wydaje się być do dzisiaj załamana śmiercią brata. Być może. Chociaż nie wiem czy dla niej to było najnieszczęśliwsze wydarzenie w życiu? Wszak niewiele wcześniej, przed nim, ojciec ją wydziedziczył, a cały majątek zapisał synowi! Może i tym wątkiem należałoby się zająć? Albo raz na zawsze zamknąć sprawy Olewnika, Papały i wiele innych...

poniedziałek, 4 października 2010

Zamachy, zamachy, zamachy...

Historia zna wiele wyżej wspomnianych! O wielu odpowiednie służby, odpowiednio wcześnie przedsiębrały informacje! Nie wiemy ile zamachów z tego powodu zostało udaremnionych (top secret), ale te które się wzięły i odbyły zawsze wstrząsały opinią publiczną całego świata.
Dzisiaj znowu mamy podobno, w Europie, wysokie zagrożenie!
Władze Francji czy Niemiec nie wszczynają co prawda larum, ale coś na pewno jest na rzeczy!
Wszyscy grzmimy, że powinniśmy prowadzić międzyplanetarną walkę z tym zjawiskiem! I jakbyśmy się umówili, wszyscy zgodnie milczymy w temacie - jak to robić i skąd wziął się ten cholerny terroryzm. Akurat moje blodzenie nie upoważnia mnie do głębokiej analizy tych faktów - bo zwyczajnie mi się nie chce! Jednak na pytanie: Skąd wzięli się byli terroryści?, odpowiem krótko, zwięźle i na temat: sami żeśmy sobie ich wyhodowali! Nie udawajmy, że przybyli z kosmosu, że nasłała ich na nas obca cywilizacja! Najwięcej na sumieniu w tym względzie mają Ci, którzy zawsze szukają terroryzmu tam gdzie jest ropa naftowa i oczywiście nie na swoim poletku! Jeżeli ktoś inny jednak zechce w ten sam sposób poszukać terrorystów, może być pewnym, że ten pierwszy wspomnianych dobrze dofinansuje!

niedziela, 3 października 2010

No i się zadziało!!!

Znajomi pytają mnie: Magda, jak myślisz, wygląda to poważnie, ma to jakieś szanse na zaistnienie? Nie można mówić o szansach na zaistnienie czegoś, co już zaistniało. Teraz jedynie pozostaje pytanie, co pan Janusz z tym zaistnieniem zrobi? Czy będzie to objazdowe show po całej Polsce? Czy będzie to mielenie ozorami i bicie nikomu niepotrzebnej piany?
A może zupełnie odwrotnie, po wczorajszym spotkaniu, udanym skądinąd, sam lider stowarzyszenia i jemu przyboczni, wezmą się do rzetelnej, poważnej roboty? Tego właśnie wielu z nas by sobie życzyło (nie licząc krzyżowców i zgrzędliwych starych ciotek).
Postulaty stowarzyszenia są jasne, zrozumiałe i bliskie wielu ludziom. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że nie będzie łatwo je realizować. Ponieważ czasem próbuję logicznie myśleć (i w jednej próbie na dziesięć osiągam sukces), marzy mi się żeby jakaś ich część została zrealizowana.
Nie znam opinii wielu ludzi na temat, że tak powiem wczorajszego zgromadzenia. Tutaj jednak liczy się moja opinia! Niezależnie od tego co wcześniej napisałam, jedno jest pewne. Nikt, absolutnie nikt, nie może nam dzisiaj zarzucić, że wczoraj bawiliśmy się trwoniąc ciężko zarobione pieniądze podatników! Cieszy fakt, że polityką zajmuje się człowiek, który nie trzyma się kurczowo diety poselskiej, który nie "liże dupy" liderowi ugrupowania, tylko dlatego, że ława sejmowa uratowała mu życie! To wszystko jest mocno pocieszające! Jaka będzie cała reszta? Tego nie wiemy. Powtórzę jedynie za filozofem: "Wczoraj, to już historia, jutro to tajemnica, dzisiaj to prezent, a prezenty są po to, żeby się nimi cieszyć":)

piątek, 1 października 2010

Walczymy!!!

Walczymy z dopalaczami, policja musi mieć do dyspozycji instrumenty prawne - tak rzekł był "doktór" Sokołowski!
Próby wyeliminowania dopalaczy ze sprzedaży, to nie jest nowy temat! I wcale nie uważam, jak niektórzy mądrzy tego świata, że państwo nic w tej sprawie nie robi! Oczywiście, że robi. Dopisuje coraz to nowe substancje do tych zakazanych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii! Moim zdaniem jednak, taka walka nie jest efektywna! I nigdy nie będzie! W najgorszym razie jeden z drugim kupi trzy syropy "Pini" w aptece i też będzie na haju! (fakt, że to akurat średnio mu zaszkodzi).
A może by tak pokusić się o edukację rodziców i nauczycieli w tej kwestii? I to dosyć poważnie, przynajmniej na tyle, aby wiedzieli na temat tych substancji ciut więcej niż dzieci!
Z dziećmi trzeba rozmawiać - a nie tylko zakazywać! Dlaczego nie mielibyśmy z tymi nieszczęsnymi dopalaczami walczyć prewencją? Może by tak ktoś zaczął pokazywać młodym ludziom, co mogą robić, miast palić czy wąchać?
Dlaczego w naszym kraju przeważająca większość ważnych rzeczy odbywa się od tak zwanej "dupy strony"? Czy nikt w tym kraju nie wie, że nie ma podaży bez popytu i nie ma popytu bez podaży?