poniedziałek, 26 października 2009

Gówno w oceanie wiedzy

Kiedyś śmiałam się słysząc słowa mojego promotora, skądinąd profesora zwyczajnego, który mówił, że magister to gówno w oceanie wiedzy, a doktor to takie samo gówno tyle, że dopłynęło bliżej brzegu. Wysnuliśmy wtedy wniosek, że profesor również jest gównem, ale będącym już na brzegu oceanu.
Dzisiaj, dziesięć lat po studiach, zdaje sobie sprawę, jak bliscy absolutnej prawdy byliśmy:)
Profesor, zazwyczaj każdy, ma w głowie mnóstwo danych, ale najważniejsze jest to, że ma pokorę. Dotyczy ona zarówno samej wiedzy jak i życia. Co więcej, próbuje zrozumieć swojego studenta, często nawet mu pomóc.
Co do tytułu naukowego "doktora" jak i do ludzi, którzy go posiadają, mam bardzo mieszane uczucia! Dlaczego? Bo jedni z nich są bliżej profesora, inni niestety bliżej magistra!!!
Zapytacie, dlaczego niestety?
Już spieszę z odpowiedzią!!!
Nie ma nic gorszego jak gówniany magister (najgorzej taki, który skończył studia w szkole dłuższej niż wyższej), który jest absolutnie pewien, że ma patent na nieograniczony zasób wiedzy, we wszystkich dziedzinach naukowych!!! Koszmar, tragedia, chamstwo i drobnomieszczaństwo. Zaprawdę powiadam Wam, wszyscy studenci Rzeczypospolitej, strzeżcie się wykładowców posiadających naukowy tytuł magistra:) Informuję Was również, że ja, mając praktyczne doświadczenie, w żadnym razie nie ośmielam się "magistra" nazywać tytułem naukowym!!!

1 komentarz:

Michał Bartczak pisze...

Dobrze, że nie jestem Magistrem :)