wtorek, 8 lutego 2011

Makarony

Nakazali zakupić: paczkę makaronu wstążki, paczkę makaronu - rurki do nadziewania (zapomniałam jaka jest jego fachowa nazwa:), pół kilograma mielonego mięsa, mrożony szpinak, żółty ser, parmezan, oliwki, sos bolognese, masło, mleko, śmietanę, czosnek, puszkę zielonego groszku, rukolę i w ogóle mnóstwo rzeczy. Kiedy zrealizowaliśmy z Miśkiem listę zakupów, zostałam przez dzieci wyciepnięta z kuchni:) Ktoś kto mnie jednak zna, nie uwierzy, że nie podglądałam co robią:)
Mięsko przesmażyli z solą i pieprzem - na odrobinie oleju, dodali pół dużego słoika sosu bolognese i pół puszki zielonego groszku i już:)
Później na patelnię poszedł szpinak (łamany na kolanie przez Młodego), odrobina masła, sól, pieprz i trzy ząbki zmiażdżonego czosnku i wszystko to zostało przesmażone.
Później Młoda część rurek nadziała mięsnym farszem, a Młody drugą część szpinakowym. Wszystko to zostało umieszczone w naczyniach żaroodpornych. Młody zagotował pół litra mleka z gałką muszkatałową, solą i pieprzem, roztopił pół kostki masła i po wystygnięciu wciepnął do mleka, później zalał śmietaną i zrobił się był sos beszamelowy. Rurki nawdziane zostały zalane połową owego sosu, posypane żółtym startym serem i wciepnięte do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika, na pół godzinki.
Wstążki zostały ugotowane w osolonej wodzie i również zalane beszamelem. Na patelnie powędrowały olej, pokrojona szynka, plasterki pokrojonych oliwek i paczka rukoli i oczywiście przyprawy. Po przesmażeniu owych składników wszystko trafiło do wstążek i beszamelu, zostało wymieszane, a następnie wszystko zostało spożyte:)))

9 komentarzy:

Michał Bartczak pisze...

Było też spożywane dnia następnego i jeszcze następnego :)

Zarąbiste było!

Zwłaszcza te tajemnicze rurki makaronowe :) (Cannelloni jakby się kto pytał...)

Ruda pisze...

O to, to, tak się właśnie nazywało:) Myślę jednak, że określenie "rurki makaronowe" bardziej działa na wyobraźnię:)))

ewa* pisze...

Mam nadzieję, że mielone mięsko było "własnego" mielenia, bo zmielone w sklepie, to kupa żył i tłuszczu.
Najlepiej to się robi maszynką do mięsa "5". Tylko nie wiem, czy małolaty taką pamiętają.:)
Można też dać domowemu psiakowi mięsko w zęby (najlepiej bulterierowi, o nacisku szczęki pół tony), tyle, że może być kłopot z odebraniem już zmielonego.:)

ozon pisze...

Nie mylić ze zwykłym makaronem "rurki", bo do nich już niczego nie da się wcisnąć:)
Wam, to dobrze. Ja , to tylko poczytać sobie mogę. Oczywiście, że wiele rzeczy można zastąpić "lajtowymi", ale nawet "lajtowość" ma swoje granice. Jedyne co mi nie pasi, to rukola i czosnek. Bez tego można się jednak obyć doskonale:)

ozon pisze...

A my właśnie kupiliśmy supernowoczesną maszynkę do mielenia, bo stara już nie tego..., no rozleniwiła się i była bardzo wybredna co do tematu mielenia;)))

Jasiek juhas pisze...

Żarcie to dużo, ale

- Nie mów do mnie Misiu

Ja po świecie wędrowałem,
Obce kraje odwiedzałem,
Wiem, jak przetrwać na pustyni albo w dżungli.
Znam upały, znam śnieżyce,
Kilometrów już nie zliczę,
Co przebyłem od równika aż po tundrę.

Przyrzec ci mogę, co chcesz,
Chcesz coś mojego, to bierz,
Mogę nawet co wieczór myć naczynia,
Przyrzec ci mogę, co chcesz,
Chcesz coś mojego, to bierz,
Tylko nigdy więcej nie mów do mnie Misiu.

Znam karate, jeżdżę konno,
Teraz ćwiczę też taekwondo,
Na motorze mnie zobaczysz, to odpadniesz.
I niedawno w szczerym polu
Prawie dotknął mnie absolut,
A na wiedzy tej ogólnej mnie nie zagniesz.

Możesz chodzić w papilotach,
Kupię ci syjamskiego kota
I podeptać możesz me zamszowe buty.
Do południa chcesz, to sypiaj,
Harlequiny w łóżku czytaj,
jedz słodycze, żeby jeszcze trochę utyć.
Autor : Tomasz Szwed

Ruda pisze...

No właśnie Ewuś i tutaj powstaje problem, iż ponieważ nie posiadam maszynki do mielenia mięsa. Posiadam jednakże zaprzyjaźniony sklep, gdzie mieli się wybrane mięsko:)

Ruda pisze...

Ozonie, nie lubię niczego co jest "lajtowe", a już najbardziej coli light:)Co za obrzydlistwo:)

Ruda pisze...

Dobrze Jaśku - nigdy Miśku:)))