środa, 23 lutego 2011

W podziękowaniach za boczuś:)

Anonimowa - wielkie dzięki, na weekend piekę boczuś:) Mój Misiek zapewne będzie wniebowzięty:)
Wczoraj było zgłoszone konkretne zapotrzebowanie na obiado-kolację! Było tak: Kiciu zjadłbym mięsko z grilla, ze smażonymi warzywami i pieczonymi ziemniaczkami!
Wiśta wio - łatwo powiedzieć, kiedy na obiedzie ma być "któś", kto nie może jeść pieczonego i smażonego! No mówię Wam - Armagedon!
Coś należało wymyślić. Wzięłam cztery plastry schabu i cztery plastry pierwsi indyczej (bo jak wszyscy wiedzą, pierwsi są dobre na wszystko). Do miseczki wlałam kilka łyżek oliwy z oliwek i dorzuciłam tam to co miałam pod ręką: majeranek, sól, pieprz, czerwoną mieloną paprykę, posiekaną natkę pietruszki i jeszcze mielonego curry. Wszystko rozbełtałam i dokładnie obmaczałam w tym mięsko i zostawiłam ja jakiś czas (to zależy od tego ile czasu mamy na gotowanie - może być od pół godziny nawet do doby:)
Delikatnie podgotowałam kilka ziemniaków w "mundurkach", nałożyłam każdy z osobna na kawałek folii aluminiowej i do każdego dodałam: trochę różnokolorowej, pokrojonej w paski papryki, po dwie różyczki brokułów, plastrze bakłażana, lekko posoliłam i na wierz pół łyżeczki masełka. Zawinęłam kopertki i wciepnęłam na 40 minut do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika. Zamarynowane mięsko powędrowało w tym czasie na grilla!
I tym sposobem upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu:) Był wilk syty i owca cała:) Znaczy zrealizowane było zamówienie Miśka, a Monia mogła spokojnie sobie podjeść:) Myślę, że to jedzonko bez wyrzutów sumienia i innych może również przygotować Ozon:)

11 komentarzy:

Michał Bartczak pisze...

Ba, takie dobre było że do roboty dziś zabrałem :)

MmmM!

Ruda pisze...

Zeżarłeś już?:)

Michał Bartczak pisze...

No ba.

Dobre było!

Anonimowy pisze...

Super, że przepis na boczuś przypadł Ci do gustu. Jak będę miała coś ciekawego to podrzucę. Do miłego :)

Ruda pisze...

Cześć Anonimowa:)
Czekam na "podrzutka";)

orhen pisze...

Dawno mnie tu nie było. Oj dawno. "Dojechałem w czytaniu tej "książki kucharskiej" (hi hi) do Henia, który lubi sosy. Gdybym umiał się modlić, to modliłbym się o przeminięcie lutego. Cosik mi ten miesiąc "nie podchodzi" Lenistwo czycós? Pozdrawiam Kucharkę i Konsumenta. Do........

Ruda pisze...

I my Heniu czekamy na koniec lutego, a jeszcze bardziej na połowę marca:)
Tak czy owak przyjdzie:)

boczuś pisze...

what the fuck is boczuś ?
macie zegar do dupy !

merwin pisze...

dzieje sie tu tej coos do chuja, albo nie ??

Anonimowy pisze...

do merwina. Nie pisz brzydko na cudzym blogu.

ozon pisze...

"Ruda", gdzie Ty sie podziewasz???