środa, 21 kwietnia 2010

Dosyć o polityce

Nie samą polityką wszak człek żyje. Zostawiając więc politykę politykom i wszystkim znawcom, których w Polsce jest bez liku i to w każdej dziedzinie, przechodzę do czegoś dużo bardziej fascynującego, znaczy żarełka :)
Ostatnio z Miśkiem doszliśmy do wniosku, że nie sałatki, owoce i warzywa mają najlepszy smak i są najzdrowsze. Gwoli wyjaśnienia: po pierwsze Misiek nigdy tak nie uważał (to ja Go do tego przekonywałam), a po drugie ten wniosek nie przyszedł znikąd czyli z głowy, ale ze szczególnej odmiany literatury. O tym pisała nie będę, jeżeli to kogoś zainteresuje, chętnie posłużę odpowiednimi linkami.
Konkludując, w odstawkę poszły owoce i "zdrowa żywność", tłuszcze roślinne, jakikolwiek chlebuś i ziemniaczki. Do łask za to wróciło masło, smalec i śmietana:) o mięsku nie wspominam, bo zawsze było w centrum naszego zainteresowania:)
Teraz wiem dlaczego nasi rodacy, kilkaset lat wstecz, byli takimi zwolennikami biesiadowania. Te pieczone mięsiwa popijane złotym miodem, ehhhhh.... Miodu nie polecam (bo słodki) za to lampka (a nawet spokojnie dwie) czerwonego winka - o tak - szczególnie zachęcam. Moi kochani, poczujcie w końcu smak dobrego jedzonka, uczucie sytości i brak obaw co do tego, że wszystko to nam pójdzie w biodra albo w inną naszą cześć ciała, która ma mniej szlachetną nazwę :)

1 komentarz:

Michał Bartczak pisze...

No i najważniejsze - my chudniemy :) I to szybko!

A i trzy lampki winka też nie zaszkodzą...