wtorek, 27 kwietnia 2010

Orędowniczka optymalnego żywienia :)

Zawsze, ale to zawsze powtarzano mi, że zdrowe jedzenie to "trawa" i tego się trzymałam i byłam głodna, a jak nie byłam to ważyłam 100 kilo :)
Wcześniej już wspominałam, że postanowiliśmy, z moją drugą (brzydszą :)) połówką zastosować dietę optymalną :)
Wspomniana połówka jest umysłem ścisłym i bardzo analitycznym, więc przeczytowywuje milion książek na ten temat, przegląda tabele i przepisy. Codziennie dowiaduje się czegoś nowego i uwaga, wszystkie jego wiadomości pozostają głęboko teoretyczne :) A, nie, nie, przepraszam umie sobie zrobić jaja z majonezem :)
Magda natomiast nie zajmuje się zbieraniem teoretycznych wiadomości, tylko na babski węch gotuje :) W sumie trudno powiedzieć, że gotuje, raczej smaży i dusi, na smalcu, na maśle z dosyć dużą ilością boczku albo śmietany :) Skoro zakaz węglowodanów to raczej nie używa mąki, nie serwuje kartofli i chleba, nie używa makaronu i innych klusek:) A Misiek liczy i liczy, czy stosunek tłuszczu do białka i węglowodanów w moich daniach jest zgodny z teorią.
Liczy, liczy i wyliczył, że Magda nie zwracając uwagi na teorię, nie dość, że zachowuje idealne proporcje to jeszcze wymyśla nowe dania, które smakują tak, że klękajcie narody :)
Dobra idę sobie odgrzać kapusty :)

1 komentarz:

Michał Bartczak pisze...

Karkóweczka w śmietanie, no poezja :)