piątek, 12 września 2008

Aktywny wypoczynek

Od kilku miesięcy moja praca polega raczej na trzymaniu pewnej części ciała na wygodnym skórzanym fotelu! Poza tym obdzwanianiu i zastanawianiu się jakby tu wybrać się do urzędu i nie wrócić sfrustrowaną na cały następny tydzień!
Podjęta więc została decyzja, że czwartek będzie dniem czynnego wypoczynku z dala od ludzi, urzędów i telefonów!
Słowo się rzekło, kobyłka u płota!
Rankiem zapakowałam adidasy i udałam się do lasu. Towarzyszyła mi nasza znajoma, która ma syna w moim wieku, ale żywotności i siły nie można jej odmówić:-)
Rzekłam: Tereniu idziemy na grzyby ale bardziej w celach rekreacyjnych niż wyczynowych! Oczywiście córcia troszkę pospacerujemy!
Po czterech godzinach i piętnastu kilometrach w nogach, Teresa zapytała czy z moimi nogami wszystko w porządku, bo jakoś ciężko idę? Jasne qrde, że w porządku, ale nie po piętnastu kilometrach! Matko kochana, u teściowej czekał na mnie obiad. Zaczęłam się jednak intensywnie zastanawiać czy nie zostać w tym lesie i nie poczekać aż teść po mnie przyjedzie!
Dotarłam jednak na schabowego, zahaczając jeszcze o kawkę i suszone grzybki u Teresy, na własnych nogach:-) (nie ukrywam, że kotlet jest niezłą motywacją do pokonywania trudności:-)
Byłam zmęczona ale szczęśliwa!
Uzbrojona w wiadro świeżych grzybów i różne skarby z działki wróciłam do domku! Super!
Dzisiaj jest troszkę mniej bosko. Jakby boli mnie wszystko cholernie! Wiem dokładnie gdzie usytuowany jest każdy mięsień! Siedzę i się pocieszam, że to rozchodzę, tylko jak zacząć? Wiem, wiem początki zawsze są trudne, ale dlaczego aż tak?
Aha, wczoraj obroniłam dwie prace licencjackie na cztery! Jestem niezła i podoba mi się to:-)
Dobra idę się rozchadzać!

1 komentarz:

Michał Bartczak pisze...

Cóż... aktywny wypoczynek może boleć, zwłaszcza dnia następnego :) Ale przynajmniej było fajnie!