wtorek, 9 września 2008

Coś fajnego

Napisz Kiciu coś fajnego na blogu - rzekł mąż. Trudno pisać coś fajnego, kiedy nie ma się absolutnie nastroju!
Od 34 lat właśnie tego dnia dopada mnie chandra. W 1974 roku nie zdawałam sobie sprawy, że ten dzień zmieni całe moje życie. Zmarła moja mama. Pamiętam, że długo miałam do niej żal, że mnie zostawiła. Teraz wiem, że gdyby to od niej zależało byłaby ze mną do dzisiaj.
Czy tak naprawdę jej nie ma?
Jest, zawsze jest ze mną. Cokolwiek robię myślę o niej. Czy była wyjątkową kobietą? Nie wiem. Byłam za mała żeby pamiętać. Wiem jedno - nie jestem do niej podobna. Mama była urodzoną damą, a ja jestem baba ze wsi:-)
Kiedy odeszła, jej matka ze wszech miar starała się mi ją zastąpić! Udało jej się:-) Kiedy była Leośka miałam matczyne ciepło. Wszyscy moi znajomi i przyjaciele znają ją bardzo dobrze, chociaż wielu z nich nigdy nie miało okazji jej poznać. Zawsze wszystkim o niej opowiadam, zawsze cokolwiek robię robię tak jakby ona to zrobiła. Często cytuję jej powiedzenia. Babcia Eleonora na pewno była wyjątkową kobietą.
Teraz kiedy sięgam pamięcią wstecz widzę ile miała życiowej wiedzy. Często kiedy piłyśmy kawę, a ona opowiadała mi o wojnie, o śmierci dziadka, o ciężkim życiu wdowy z trójką małych dzieci w powojennej Polsce, powtarzała: wiesz co dziecko jak tak to wszystko sobie przypominam, to nie wierzę, że ja to przeżyłam. Przeżyła wiele! Mimo to miała olbrzymie poczucie humoru, nigdy, przenigdy się nie załamywała. Kiedy płakałam podstawiała mi talerz ze smakołykami i mówiła: dziołcha, na taką boleść to trzeba dobrze pojeść:-)
Kiedy, jako nastolatka, przeżywałam kolejną nieszczęśliwą miłość, to ona wyrzucała mnie z łóżka i rozkazywała pójść na dyskotekę. Była matką, babcia i przyjaciółką. Jest nią do dzisiaj:-)

Brak komentarzy: