poniedziałek, 24 stycznia 2011

Milion blin

Przypominam sobie co w temacie blin przerabiałam mieszkając w Kijowie. I jeszcze zastanawiam się, czy okres w którym tam mieszkałam, można zaliczyć już do czasów ukraińskich, czy jeszcze do Kraju Rad?
Najczęściej dochodzę do wniosku, że Ukraińcy zawsze czuli się Ukraińcami, niezależnie od tego, czy ich kraj był, że tak powiem samodzielny, czy też nie.
Za to gorzej sprawa się ma z blinami! często wydaje mi się, że każda rosyjska czy ukraińska gospodyni, posiada na nie, swój osobisty przepis. Najgorzej jednak rzecz się ma, kiedy my Polacy, chcemy je udoskonalać:) A to my potrafimy najlepiej, wszak jesteśmy przecież ekspertami w każdej dziedzinie:)
Ja dzisiaj nie będę bawiła się w eksperta, tylko zapodam dwa proste przepisy: na rosyjskie i ukraińskie bliny.
Ukraińskie są na słodko i mają formę naszych racuchów, tyle, że miast pokrojonych jabłek do ciasta mieszamy utartą na grubym tarle, zwyczajną, żółtą dynię, tyle ile kto chce. Jeden woli więcej inny mniej. Po usmażeniu posypuje się je cukrem pudrem.
Rosyjskie bliny, to odpowiednik naszych naleśników (na ostro, znaczy się bez cukru), a miast zawijania w nie farszu z mięska czy sera, zapodajemy do środka czerwony kawior.
Ot i cała filozofia:)))

21 komentarzy:

orhen pisze...

Żołądek mój dostaje jakiś dziwnych skurczy. mniam mniam mniam. Czy Michał już się najadł? Mógłby się trochę podzielić. Muszę spróbować zrobić te bliny. Ale w marcu. Teraz jestem do d.......

Michał Bartczak pisze...

Nic jeszcze nie jadłem - dzisiaj dieta :)

Ruda pisze...

Heniu co się dzieje? Masz zakaz bycia do dupy!!!
W kwietniu przyjadę do Ciebie i Ci troszkę pogotuję:)

Ruda pisze...

Misiek, a kromek też nie zjadłeś?
Jeżeli tak, to musiało Ci już naprawdę ciążyć:)

ewa* pisze...

Misiek, wpuścisz? Rudej podobno nie ma w domu, ale te jej bliny pachną u mnie w Ogródku tak smakowicie, że mogę się oprzeć.:)
Jakbyś jeszcze nie zeżarł wszystkiego, to ja na dwa takie dwa z dynią, a i owszem:)
Dynię, to ja znam tylko marynowaną, jako dodatek do mięska. Z dzieciństwa pamiętam zupę z dyni (była na słodko), którą moja babcia raczyła wszystkie swoje wnuczęta - w nagrodę. Uwielbialiśmy ją (babcię i zupę)! :)

Michał Bartczak pisze...

Rudej nie ma w domu bo właśnie jedzie po mnie :)

Ale na wizytację to zapraszamy :)

ozon pisze...

Wizytacja , wizytacją a bliny gdzie??? Misiek, jak sam wszystkie opędzlujesz...

Ruda pisze...

Misiek Was chętnie wpuści i ugości:) W sensie będzie siedział, słuchał, gadał i podawał dobre żarełko. Do tego ostatniego użyje specjalnego oprzyrządowania, czyli żony:)

Michał Bartczak pisze...

Aż mi się jakiś fajny komentarz nasuwa na temat używania żony, ale może, ze względu na ewentualną młodzież czytającą bloga, jakoś sobie podaruję :)

Ale z trudem!

Ruda pisze...

Miś, każda "młodzież" czytająca mojego bloga, już od dawna nosi w kieszeni, bądź w torebce dowód osobisty:)

Michał Bartczak pisze...

Ale ten blog nie jest o używaniu żon... niezależnie od tego jak bardzo namawiam Cię czasem na ten temat, zamiast np. nudnej polityki :)

Ruda pisze...

Toż już o polityce ani słowa:) A co do żon - to takie kombajny wielofunkcyjne czasami są:)

Michał Bartczak pisze...

Każda szanująca się kobieta przecież potrafi działać w trybie wielozadaniowym.

Niektóre nawet całkiem nieźle dają sobie radę z wieloma 'używającymi' :)

Ruda pisze...

Eeeeeee, każda kobieta powinna, jak wiesz być: dama w salonie, kucharką w kuchni i dziwką w sypialni:)
Idealna kobieta - czyli JA:)

Michał Bartczak pisze...

Idealne trio :)

Anonimowy pisze...

Jeżeli się mówi A to trzeba powiedzieć B. Pod bliny proponuję"wściekłą śliwkę". 50 ml śliwowicy paschalnej, 10 ml soku malinowego i 15 kropel tabasco.

Ruda pisze...

Ten przepis bardziej pasuje mi pod schabowego:) Wypróbuję:)

Anonimowy pisze...

Pod schabowego?! za mało koszerne. Tylko bliny z kawiorem:)

Ruda pisze...

Ups. Ja winowata:) toż to nie wiedziałam, że ma być koszernie:)

Anonimowy pisze...

Pod schabowego zróbmy więc wersję ze śliwowicą łącką :))))I duszkiem wychylamy,

Ruda pisze...

Ok, tylko zlituj się, już bez tabasco:)))