środa, 2 lipca 2008

Głodna

Umówiłam się z mężem i przyjaciółką na obiad! Mieliśmy pójść do dobrej amerykańskiej knajpy na soczystego, dużego steka. Mieliśmy - jest tutaj słowem kluczowym. To znaczy Michał z Agnieszką niech sobie idą, a ja biedaczka będę umierać śmiercią głodową!
No może tak źle nie będzie, bo lodówka nie jest pusta, ale wyjść z domu nie mogę!
Dlaczego? No jak to dlaczego, przecież znowu panowie zakręcili wodę. Nic, nawet małej kropelki:-(
Zostanę tu sobie, popracuję, co mi tam, jeszcze mój smrodek w pracy mi nie przeszkadza!
A może poproszę Miśka żeby przyniósł mi obiad? E, nie, to nie to samo!
Za to powzięłam pewien chytry plan! Jutro wstanę o piątej rano żeby się wykąpać! Będę hałasować, śpiewać w łazience, pobudzę sąsiadów, może i oni skorzystają z rarytasu jakim w centrum Warszawy okazuje się być woda!!!

1 komentarz:

Michał Bartczak pisze...

A jednak poszliśmy!

I stek był niezły :)

No i dziś zrobiłem zgodnie z propozycją - pobudka przed 6 żeby się umyć...