wtorek, 10 sierpnia 2010

Miłe złego początki:)

Mogłam się dzisiaj spodziewać wszystkiego... A co! W sumie nigdy nie wiemy co przyniesie nowy dzień. Wczoraj wieczorem nakarmiłam zgłodniałego rodaka przybywającego zza granicy i było fajnie. Zresztą nie tylko nakarmiłam, ale nawet napiłam i to niekoniecznie wodą:) Wstałam raczej na lekkim kacyku i usłyszałam, że o 9.00 będzie kurier z przesyłką! Nie zdążyłam się "ogarnąć", a pan kurier wziął i był przybył! Ehhhh.... Odebrałam przesyłkę w szlafroku, a co mi tam:)
Pomyślałam, że teraz się jeszcze drzemnę zanim zabiorę się za różne zaplanowane działania. Nic z tego!!! Zadzwoniła Helga z pytaniem, czy nie mogłabym się wypowiedzieć dla telewizji?
Matko kochana jedyna i wszyscy święci! Oszalałaś Kobieto! Ja i telewizja? Ja Tobie mogę kotletów nasmażyć, kapuchę ugotować, a nie do telewizji się pchać! Mowy nie ma!
Okazało się, że mowa była:)
Siostra zabiła mnie moją własną bronią - ot co! Rzekła, zawsze mi powtarzałaś, że mam wsiąść do samochodu i zacząć jeździć po Warszawie - zrobiłam to! Teraz Ty wsiadaj i jedź - pora na Ciebie, ja już w telewizji bywałam!
I co miałam zrobić?
Się wypowiedziałam!
Teraz, dzisiaj już będę tylko odpoczywała - w końcu "gwieździe telewizyjnej" się ów odpoczynek należy:)

1 komentarz:

Michał Bartczak pisze...

Taki fajny wtorek, prawda? :)