niedziela, 1 sierpnia 2010

Magda Warszawianka

Obudziłam się w niedzielny, słoneczny poranek i włączyłam TV. I na dzień dobry rzekłam: O obchody 66 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego są w naszym parku :) Dla niewtajemniczonych - w Parku Dreszera - samym sercu serca Mokotowa.
Gdyby 9 lat temu ktoś mi powiedział, że zamieszkam w Warszawie, że kiedyś o sobie pomyślę - Warszawianka... Nie, no nie - toż to przecież było niemożliwe. Niechaj zatem mój przykład świadczy o tym, że niemożliwe często staje się całkiem oczywiste :)
Poprzez życie właśnie tutaj, poprzez codzienne spotykanie ludzi, którzy walczyli w Powstaniu - dzisiaj spojrzałam na to wszystko zupełnie inaczej. Nie chcę dzisiaj już dochodzić do tego, czy to był potrzebny, wielki zryw patriotyczny czy niepotrzebna śmierć 200 tysięcy ludzi. Nie chcę znać takiej prawdy i myślę, że nikomu ta prawda już nie jest potrzebna.
Jestem za to absolutnie przekonana o tym, że wszystkie powojenne pokolenia powinny dzisiaj dokładnie słuchać tych, którzy owo piekło przeżyli! Jeszcze mamy taką szansę! Za lat dziesięć, piętnaście nie będzie nam to już dane! Tylko oni mogą nam przekazać prawdę, prawdę o walce i o tym jak ich przyjaciele umierali! Ci ludzie dzisiaj nie dociekają, dlaczego szeroko pojmowani alianci nie udzielili nam wtedy wsparcia, ale są dumnie z tego co robili! I moim zdaniem, dzisiaj to jest właśnie najważniejsze!
I jak zwykle na koniec znowu pytanie: Czy gdybyśmy współcześnie w podobnej sytuacji, to czy takie samo wsparcie otrzymalibyśmy od naszych dzisiejszych sprzymierzeńców?

2 komentarze:

ozon pisze...

A ja mogę Ci napisać "Dlaczego"? Bo za wszelką cenę nie chcieli żyć w komunistycznej Polsce. Walczyli o wolność myśli, o historię, o prawdę i o przyszłość następnych pokoleń. To, że było tyle ofiar, to nie jest ich wina, ani aliantów. To wina wojsk stojących naprzeciwko, po drugiej stronie Wisły i przyglądających się jak umiera Warwszawa. Z premedytacją i rozmysłem to zrobiono. Tyle.

ozon pisze...

I dalej. Żyje jeszcze moja mama. O powstaniu opowiadała mi cała rodzina, której udało się przeżyć. Część leży w mogiłach zbiorowych na Woli,ktoś zginął w Oświęcimiu(ale to wcześniejsze). Rozproszyła się żyjąca wówczas rodzina, bo po powrocie do zniszczonej Warszawy, nie mieli gdzie mieszkać.