poniedziałek, 1 listopada 2010

Na dobrą i złą pogodę:)

Co jest dobre na pogodę i niepogodę? No jak to co? Oczywiście zajebiaszcze żarełko:) W sobotę świętowaliśmy halloween ( jak to niektórzy rzekli - pogańskie święto, tak jakby dzień Wszystkich Świętych nim nie był) i raczyliśmy się po pierwsze wołowym rosołkiem (półtora kilograma wołowego szpondru, warzywa, sól i pieprz i cztery godziny pyrczenia, do dużego zredukowania) - palce lizać! Na później koncert życzeń - pieczone goloneczko i de volay:) Goloneczko przyrządziłam ja - jak zwykle, natomiast za owe rzeczone de volay'e zabrała się moja połówka, ale jak na szefa kuchni przystało - musiał mieć pomocnika kuchennego:)
Zatem Magda wzięła kurzęce cycki, przekroiła wzdłuż na połówki, delikatnie rozbiła tłuczkiem i posypała solą i pieprzem. Żeby nie było za dobrze - rozbiła kilka jaj i dokładnie roztrzepała z odrobiną mleka. Trzy miseczki posłużyły za pojemniki na:
a) mąkę
b) bułkę tartą
c) pokruszone, zwyczajne płatki kukurydziane.
I w tym momencie do akcji wkroczył Misiek - jak świstak zawijał duże porcje masełka w każdy kawałek mięska, otaczał go najpierw mąką, później jajem, później bułką tartą, znowu jajem, a kończył na płatkach. O tym jakie zostało pobojowisko w kuchni i nie tylko, nie wspominam. Posprzątałam i gitara:)
Zapodałam to wszystko otoczone na patelnię ze smalczykiem i bardzo wolno upiekłam! Halloweenowi goście zachwyceni! Jako dodatek mieli i ziemniaczki gotowane w łupinach i surówkę z kiszonej kapusty i całkiem standardową mizerię:)
Dzisiaj był indyk w winogronach - ale o tym jutro, jak trochę przestane być przeżarta:)

15 komentarzy:

Michał Bartczak pisze...

Ale DeVolaile wyszły blaskomiotne!

*skromniś*

orhen pisze...

przestaję Ciebie czytać. Całe noce zmarnowane. Głodny się budzę i do lodówki, a tam cisza i tylko światło, bo ktoś nie zgasił. Devolaje, a kto w nocy je odgrzeje?. Na zimno mamm żreć i mizeria taka, że zęby z zimna wylatują. Dobrze , że z dobrego tworzywa. Prywatne, nie z kasy chorych.

Michał Bartczak pisze...

Dobry DeVolaile to nawet na zimno pyszny jest!

Magda pyta: powiedz tylko gdzie, to przyjedzie i zrobi na miejscu :) I mizerię nie z lodówki też zrobi.

ozon pisze...

Dogadzacie sobie, że no:) Ale ja też nie od macochy. Były nogi kurzęce , marynowane w oliwie i papryce z solą, dwa dni, pieczone. Ziemniaczki i suróweczka z siekanej włoskiej kapusty, z porem i jabłkiem i smietaną. Barszcz ukraiński i szarlotka.

ozon pisze...

Kolejność spożywania była inna, ale co tam:) Dodatkowo były pierogi w kruchym cieście, pieczone;)))

Michał Bartczak pisze...

Uwaga:

Proletariat głodujący żąda przepisu na pieczone pierogi w kruchym cieście!

Dziękuję za uwagę!

ozon pisze...

Chyba były kiedyś u mnie. I to niedawno. Tylko tym razem były z innym nadzieniem. Mięsko z zupy mielone, grzybki suszone, gotowane i posiekane, cebula podduszona (też posiekana) i jajko na twardo posiekane. Wszystko dobrze doprawione solą i pieprzem.

ozon pisze...

25 września był u mnie przepis.

adamcot pisze...

Ja oprotestowuję sposób w jaki katujesz moje zmysły Rudasku!:)))
To niesprawiedliwe,że takie mniamuszki dopiero teraz do mnie docierają:)Ach Ty!:)

Ruda pisze...

I to Adasiu rzeknę - jeszcze nie wszystko:) Zakatuję Was albo będę Wam gotowała:)

adamcot pisze...

Katuj,katuj...:)))

adamcot pisze...

Katuj gotowaniem, oczywista:)

Michał Bartczak pisze...

Dręcz mnie ręcznie? :)

Albo kulinarnie, tak trochę bardziej wyrafinowane...

Ruda pisze...

No tak, kto o czym to o tym, a Panowie o jedzeniu i o...:)

adamcot pisze...

Oooo, wypraszam sobie:)O TYM jeszcze nawet nie pomyślałem:)))
Niemniej,dla mnie TO jest jedną z części składowych kulinariów.Wszak ,,przez żołądek do serca",,,kulinarne afrodyzjaki"...od tego już niedaleko do TEGO:)))
Owidiusz mówił:,,Stół i wino sprzyjają przyjemnej zabawie":)))